poniedziałek, 8 lipca 2013

Second Face


Mam do was małą prośbę. Ci którzy nie komentują to proszę was o wpisanie coś w komentarz. Może być to nawet kropka. Chcę po prostu zobaczyć ile z was to czyta :)


Imagin jest dla mojej przyjaciółki Sandry :D Dlaczego ? Ponieważ to ona mnie zainspirowała  do napisania go, choć sama o tym nie wie … Hmmm dopóki tego nie przeczyta haha :D Wy niknęło to z jednej z naszych licznych rozmów o głównym bohaterze tego imagina XD  No cóż mam nadzieję, że pomimo treści nie jest on aż tak hmm … ekstremalny i tandetny ? 

A o to jej blog z wspaniałym opowiadaniem. Uwierzcie mi, że nie pożałujecie czytania go.
http://notpretendinganything.blogspot.co.uk/

Do słuchania w trakcie :
http://www.youtube.com/watch?v=gjgkxjfYHsE



 Bo ty zawsze będziesz jak piątka w totka ... Nigdy nie będziesz szóstką ...


Nie musiałaś długo szukać obiektu, w którym po raz pierwszy chciałaś tak desperacko zapisać smutne wydarzenia i przemyślenia odnośnie ich. Był to niebieski puchaty zeszyt z napisem Love You. Co za ironia pomyślałaś z gorzkim uśmiechem. Ostrożnie otworzyłaś zeszyt, tak jak by w każdej chwili mógł się rozlecieć i przemienić w pył. Powoli zaczęłaś notować co serce kazało.

01/06/13
Harry,
Przecież to ty mi go dałeś. Przez bardzo długi czas nie wiedziałam na co mogę go przeznaczyć. Pisanie pamiętnika ? Wtedy wydawało mi się to banalne i dziecinne, ale wtedy… było inaczej… chyba. A może to ja miałam na oczach różowe okulary, które to ty sam zdjąłeś mi z nosa. Bo przecież nikt inny nie umiał. Dla mnie zawsze byłeś ideałem. Miłością bez skazy, która miała trwać całe życie. Nikogo nie słuchałam … i co ? Do czego mnie to doprowadziło ? Myślę, że pełnej odpowiedzi na to pytanie nie znam sama. Jeszcze długa droga przede mną. Z czasem to ten notatnik będzie odpowiedzią. Chcę żebyś wiedział, że to nie jest zwykły pamiętnik. Bo pamiętnik jest rzeczą bardzo osobistą, o której nikt nie może się dowiedzieć. A to piszę dla ciebie. Nie wiem co znajdzie się na dalszych kartkach. Nie wiem gdzie zaniesie nas życie. Nie wiem nawet po co to piszę, ale mam dziwne przeczucie, że nie będę tego żałować.

02/06/13
Pewnie zastanawiasz się co mnie skłoniło do pisania takich zwierzeń ? To może zacznę od początku ?  -Pierwsze zauroczenie to może i jest pełne uniesień, przygód, miłości i wszystkiego co najlepsze. Ale pamiętaj (T.I), to bardzo szybko mija i to bez powrotnie. Później jedyne co pozostaje to znudzenie się sobą, zauważanie coraz większych wad, awantury i łzy- Bez ustannie powtarzała mi moja najlepsza przyjaciółka, która była zagorzałą singielką. Wiesz co ? Nigdy tak naprawdę nie brałam tego na serio. Przecież kochałam cię tak mocno. Jak nigdy nikogo. Byłam pewna, że z twojej strony jest tak samo. A ona miała rację. Przynajmniej po części. Bo to zdecydowanie ty nas zniszczyłeś. Trudno się z tym nie zgodzić, prawda ? Wiesz ? Tęsknie. Cholernie tęsknie za czasami, kiedy było dobrze. Kiedy mówiłeś dobranoc.  Kiedy całowałeś mnie do nieprzytomności. Kiedy razem robiliśmy najbardziej szalone i niebezpieczne rzeczy, o których inni mogą tylko pomarzyć. Ale przede wszystkim za czasami ,kiedy mnie kochałeś i kiedy byłam tą jedyną na świecie… A może wcale tak nie było ? Do dziś zastanawiam się, czy była to tylko gra z twojej strony. Może jakiś chory zakład, w którym musiałeś uwieść tą głupią idiotkę, którą byłam ja, a pózniej było cie mi po prostu żal. Tego nie wiem i nigdy się nie dowiem. Do dziś pamiętam jak wszyscy nam zazdrościli, mówiąc, że taka miłość zdarza się raz na milion, a oni oddali by wszystko by przeżyć takie uczucie jakie dzieliliśmy my. Wtedy uwielbiałam słuchać takich słów, ale już nie. Bo nikt nie wiem jak bardzo mijają się z prawdą. I wiesz w czym mnie to utwierdziło ? Ludzie to okropni obserwatorzy. Widzą jedynie to co chcą widzieć.
Już po pół roku ta zwana ‘’miłość’’ zaczęła wygasać. Przynajmniej z twojej strony. Zaczęły się sprzeczki, ty przestałeś wracać do domu tak jak codziennie, widywałam cię jedynie późnymi wieczorami. Ty oczywiście udawałeś zmęczonego i od razu kładłeś się spać. Rano specjalnie wstawałeś o wiele wcześniej, tak aby uniknąć jakich kol wiek kontaktów ze mną. Pewnego dnia miałam tego dosyć. Czekałam na ciebie do północy. I w końcu doczekałam się. Nawet nie wiesz jakie było moje zaskoczenie, że tym razem nie byłeś pijany. Podobno nagrywałeś nowy kawałek z zespołem. Ale ja już ci nie wierzyłam. Zaufanie przegrałeś sobie u mnie już dawno temu. Spytałam cię wprost.       -Czego, ode mnie chcesz i oczekujesz? Nie odpowiedziałeś. Stałeś i gapiłeś się przez moje ramię w daleki punkt.
- W takim razie odchodzę- W końcu odezwałam się, zniecierpliwiona twoim brakiem odpowiedzi.
- Nie poczekaj, przepraszam – Twoja odpowiedz była niemal natychmiastowa.
-Przepraszam, wkrótce wszystko się zmieni, jutro zjemy razem kolację – Uśmiechnąłeś się do mnie, po czym na pięcie odwróciłeś się, szybkim krokiem ruszając do sypialni.
Wow. Raczej nie tego się spodziewałam. Zastrzeliłeś mnie tym. Myślałam, że porozmawiamy… Opowiesz mi o tym co cię dręczy … Razem stawimy temu czoła, tak jak kiedyś. Pamiętasz jeszcze ? Twoje problemy były moimi problemami, a moje twoimi. Ale nie … Ty najzwyczajniej w świecie mnie olałeś, pozbawiając wszelkich nadziei, że będzie tak jak kiedyś.
Przez połowę następnego dnia, szykowałam wszystko jak głupia. Chciałam żeby nasza pierwsza kolacja, już nawet nie wiem od jak długiego czasu, była przyzwoita. Zupa, drugie danie, sałatka no i oczywiście jeszcze jakiś deser. Postawiłam na twój ulubiony. Gdy wszystko było już gotowe, zapaliłam świeczki, wino postawiłam na środku stołu, a sama usiadła na pierwszym krześle z brzegu czekając na ciebie. W głowie, już układałam scenariusz dzisiejszej obiado kolacji. Układałam słowa w prawidłowej kolejności. Zastanawiałam się jak jeszcze mogę do ciebie dotrzeć. Jak zmusić do zwierzeń. Nic sensownego nie przyszło mi na myśl. W końcu przestałam. Postawiłam na los. Niech stanie się tak jak ma się stać. Wtedy jeszcze nawet nie zdawałam sobie sprawy jaki ten ‘’ los ‘’ zgotuje mi przygody.Przejmowałam się czy jedzenie będzie ci smakować. Przecież w naszym domu to zawsze ty byłeś szefem kuchni. To właśnie ty nauczyłeś mnie gotować. Ale wstyd co ? Ja ledwie umiałam ugotować makaron, który i  tak kończył na kuchence przez wykipienie, albo był przegotowany. Spóźniałeś się już godzinę. Denerwowałam się. Po kolejnej godzinie, świeczki już się wypaliły a połowa butelki wina, została już wypita. Zgadnij przez kogo ? Na pewno nie przez ciebie. Nie pojawiłeś się na naszej kolacji. A przecież obiecałeś. Nawet nie wiesz jaka byłam wtedy na ciebie zła. Wszystko wylądowało w koszu. Miałam już iść położyć się spać, ale usłyszałam donośny dźwięk nadjeżdżającego auta. No tak teraz królewicz, sobie przypomniał- pomyślałam zirytowana. Wyszłam na taras, by się upewnić czy to na pewno ty. Uwierz mi gdybym wiedziała, co wtedy tam zobaczę, wcale nie była bym taka skora to podglądania cię. To co zobaczyłam przerosło wszelkie moje domysły odnośnie ciebie. Tak bardzo chciałam wypatrzeć w tobie kogoś innego, ale niestety … Oczy mnie nie myliły. To nawet było twoje auto, ale to nie ty je prowadziłeś.Za kierownicą siedziała wysoka blondynka. Oboje wysiedliście z auta. Od razu rzuciła ci się na szyję. Spodziewałam się, że ją odepchniesz, że to jest tylko jakaś napalona dziewczyna, nic nie znacząca. Ale tak nie było. Sam przyciągnąłeś ją do siebie jeszcze bliżej, gorąco całując. Jeej … Przecież to mnie całujesz, a właściwie całowałeś tak samo. Wtedy byłam już pewna, co takiego powoduje twoje dziwne zachowanie. Miałeś inną … takie moje małe zastępstwo. Nie wiem jakim cudem ustałam wtedy na nogach. Nie mogłam na to dłużej patrzeć. Boże … Brak mi słów. Jak ty mogłeś ? I to jeszcze pod naszym domem. Na chwiejnych nogach pobiegłam do naszej sypialni. Z najwyższe półki zwaliłam jedną z walizek. Wrzucałam do niej  co mi w ręce wpadło. Po kolei. Po zapełnieniu jej, cała zgrzana musiałam stoczyć walkę z zasunięciem jej. Łzy płynęły mi po policzkach cały czas. Już sięgałam po klamkę, ale ty mnie uprzedziłeś. Widziałam wyraźny szok na twojej twarzy. Nie pozwoliłeś mi wyjść.
-(T.I) Co ci …
-Ni udawaj ! – Wydarłam się na ciebie, nie dając ci dokończyć. – Widziałam was ! Widziałam wszystko! Rozumiesz ?! Wszystko !
Na to ty tylko westchnąłeś, zamykając za sobą drzwi. Spojrzałeś na mnie z politowaniem, jak by nic się nie stało. Ty nawet nie próbowałeś zaprzeczyć. Wtedy chyba wszystko było by lepsze od tego.
-(T.I) Słuchaj … - Zacząłeś zmęczonym tonem. – To było nic, zupełnie nic nie znaczący epizod, ok ?
- Ok. ? Ja ci kurwa dam ok ! – Płacz miną mi w tym samym czasie. Zupełnie jak by ręką odjął, bo na jego miejsce wkroczyła furia. Czy ty wiesz jak ja się wtedy czułam ? Czy przynajmniej poświęciłeś minutę na to by się nad tym zastanowić ?Jeśli nie to ja ci powiem. Czułam się jak zero. Kompletne zero. Zero, które chciało cię rozszarpać. Odepchnęłam cię, jedyne czego chciałam to wydostać się z tego miejsca. Wpadłeś na wieszak, który runą z hukiem na podłogę. Nawet nie wiesz, jak żałowałam, że ty nie poleciałeś razem z nim. Utrzymałeś równowagę na zgiętych kolanach. Tak jak i ja nie traciłeś czasu. Poszedłeś za mną. Mocno złapałeś mnie za nadgarstek. Omal nie pisnęłam z bólu, ale nie mogłam pozwolić sobie na słabość. Nie przy tobie. Niemal wciągnąłeś mnie do domu siłą.
-Kim ci się wydaje, że jesteś !? Tak nie traktuje się gwiazdy ! – Wrzasnąłeś na mnie. Ale ja się nie bałam. Stałam tuż przed tobą, patrząc ci prosto w oczy. Ani razu nie mrugnęłam.
Twoje zdziwienie, było bezcenne, kiedy ja wybuchnę łam gorzkim śmiechem, słysząc twoje słowa.  Nie wiem czy wtedy wiedziałeś, ale to był wymuszony śmiech. Chociaż w taki sposób chciałam ci się odgryźć, za to co mi zrobiłeś i co przed chwilą powiedziałeś.
- Tak nie traktuje się gwiazdy – Przedrzeźniałam cię jeszcze przez chwilę, co chwila udając kolejne porcje śmiechu.
Nie odezwałeś się ani razu. Co ? Pewnie oczekiwałeś, że będę trzęsła się ze strachu i nie odważę się wtrącić ani słowa.
- A teraz wychodzę – Ucięłam, stanowczo kończąc całą tą szopkę.
Ale ty nie dałeś mi odejść. Nie udało ci się mnie powstrzymać siłą, musiałeś wypróbować swojej nowej techniki. Innymi słowy granie na moich uczuciach.
- (T.I) Daj spokój … Przecież ty nawet nie masz dokąd pójść. Masz tylko mnie … Już zapomniałaś ? Rodzice odeszli, siostra ma cię gdzieś, robi karierę na innym kontynencie, a przyjaciele jak i przyszli tak i poszli … Masz tylko mnie – Powtórzyłeś spokojnym głosem, nadal mnie mamiąc. Niby takie zwykłe słowa, złożone z samej prawdy, ale nawet nie zdawałeś sobie sprawy, że był to istny nóż wbity w sam środek mojego serca. A może jednak zdawałeś sobie sprawę i zrobiłeś to specjalnie ? Do tej pory jeszcze nie wiem jak daleko możesz się posunąć… czy możesz być jeszcze bardziej okrutny ? Jestem pewna, że wyjdzie to w czasie. Wracając do tamtej nocy, osiągnąłeś swój cel. Zsunęłam się po ścianie z coraz głośniejszym płaczem, tak jak bym w mojej klatce piersiowej naprawdę tkwił nóż, a krew lała się w postaci moich łez. A pamiętasz swoje następne słowa ?
- To gdzie ta kolacja ? – Zapytałeś, zniecierpliwiony, nie zwracając najmniejszej uwagi w jakim jestem stanie.
Nie mogłam uwierzyć. Byłam pewna, że słuch mnie myli. Czy ja naprawdę przez cały ten czas mieszkałam z tak nieczułym dupkiem ? Byłam w szoku. Przetarłam z niedowierzaniem oczy. Ty tylko patrzyłeś na mnie z tym swoim ironicznym uśmieszkiem, wyczekując odpowiedzi. Założę się, że ten moment pamiętasz na stówę. Sam później przecież to sprzątałeś. Wstałam, kierując się do kuchni. Podążyłeś za mną. Z całej siły kopnęłam biały kosz w twoim kierunku, do którego jeszcze nie tak dawno temu wrzuciłam całą naszą kolację. Kosz się przewrócił, a klapa z niego spadła. Zawartość jedzenia wylądowała na panelach, a butelka z winem potoczyła się aż pod twoje nogi, tym samym wylewając z siebie swoją zawartość. Kuchnia wyglądała jak istny chlew. Ale i tym razem twoja mina była bez cenna. Na pewno spodziewałeś się cieplutkiego obiadku na stole i mnie dolewającej ci wina.
-Smacznego – rzuciłam z nienawiścią, wymajając cię.
Ale nie dotarłam do sypialni. Zatrzymałam się w połowie schodów, najzwyczajniej upadając. Podciągnęłam pod brodę kolana i zaczęłam ryczeć. Jak chyba nigdy. Tyle negatywnych wrażeń jak na jeden dzień … Co ja mówię ! Jak na przeszłe kilkanaście minut ! Przerosło mnie. Usiadłeś obok mnie. Zastanawiałam się po co. Chcesz zadać mi kolejny cios ? Znów udowodnić, że jestem sama jak palec na tym dużym świecie ? Że wszyscy mają mnie w dupie, a ty jesteś taki wspaniałomyślny i jesteś przy mnie ? Długo się wahałeś. W końcu objąłeś mnie. Pozwoliłam ci na to.

6/7/13
Pewnego dnia zapytałam cię czy kiedykolwiek masz zamiar z tym skończyć. Oczywiście miałam namyśli twoje zdrady i pijaństwo. Nie odpowiedziałeś. Zupełnie jak by pytania nie było. Zamiast odpowiedzi, usiadłeś obok mnie na sofie i objąłeś mnie. Zawsze tak robiłeś. Twój mały sposób na unikanie trudnych pytań.
-To ciebie kocham- szepnąłeś mi na ucho.
Na szyi mogłam poczuć twój ciepły oddech. Przeszedł mnie dreszcz. Przyjemny dreszcz. Już tak długo mi tego nie mówiłeś. Zamknęłam na chwilę powieki, pod którymi zaczęły gromadzić się łzy. Ty ściągałeś ze mnie ubrania, a ja wiesz o czym wtedy myślałam ? O tym jak mówiłeś mi to kiedyś. Przed oczami od razu staną mi obraz nas wygrzewających się na plaży. W pewnej chwili coś przysłoniło mi słońce. To byłeś ty. Zdjąłeś mi z nosa przeciw słoneczne okulary i rzuciłeś gdzieś daleko za siebie. Wtedy też szepnąłeś mi na ucho ciche ‘’ kocham cię ‘’ po czym obdarowałeś mnie gorącym pocałunkiem. Jak to tylko ty jedyny na świecie potrafiłeś. Ale wtedy było to szczere … To znaczy tak mi się wydaje. Bo wiesz … ? Ostatnio z trudem mi przychodzi odróżnić prawdę os fikcji. W szczególności jeśli mowa o tobie.
Zgrzany opadłeś na łóżko obok mnie.
-Od kiedy przestałam ci wystarczać ? – Zapytałam spokojnym tonem, patrząc wprost na pastelowy sufit.
Jak zwykle nie odpowiedziałeś. Zamiast tego wstałeś, wkładając na siebie jeszcze nie dawno temu zdjęte  ciuchy, po czym wszyłeś. No tak. Zrobiłeś na co miałeś ochotę i sobie poszedłeś. Ostatnio bardzo typowe jak na ciebie.
Dziś moje pytanie dnia to : Czy kiedykolwiek dawny Harry wróci ?Chłopak, który umiał kochać, dbać, i troszczyć się o innych.
12/6/13
Boże ! Ja już tutaj nie wytrzymam ! Zabierzcie mnie stąd ! Błagam ! Chyba sam musisz stwierdzić, że to co wydarzyło się wczorajszego ranka, było grubą przesadą. Jeśli data nic ci nie mówi, to pozwól, że ci opowiem. Obudziłam się rano, tuż obok ciebie. WOW panie Styles, wczorajsza balanga coś się musiała przeciągnąć ? Pomyślałam z ironią. Ubrałam się w szlafrok. Zeszłam na dół, a tam jak zwykle leżało kilka listów i nowa gazeta wrzucona przez listonosza. Podniosłam wszystko. Mój wzrok zatrzymał się na nagłówku i zdjęciu z pierwszej strony. Byłeś na nim ty … ty i jakaś ruda piękność. Obściskiwaliście się. A wiesz co głosił nagłówek ? ‘’Następczyni (T.I) ?!’’  A wiesz jak brzmiała pierwsza linijka wypisana grubszym drukiem ? ‘’Nasz drogi gwiazdor ma gust ! ‘’Czułam się jak by ktoś dał mi z porządnego liścia. Z liścia, którego miałam ochotę ci oddać z podwojoną siłą. Tego już za wiele, pomyślałam, w niemal furii biegnąc z powrotem do naszej sypialni. Okazało się, że już wstałeś i właśnie miałeś zamiar wyjść. Wepchnęłam cię z powrotem do sypialni, zatrzaskując za sobą drzwi.
-Nie pozwolę ci tak publicznie mnie poniżać ! Rozumiesz ?! – Wrzasnęłam, z całej siły rzucając w ciebie gazetą.
Bez problemu ją złapałeś. Ze zdziwieniem, rzuciłeś na nią okiem.
-Gówno mnie obchodzi co ty robisz poza domem, ale skoro cały świat ma o tym wiedzieć, a ja jestem w to wciągnięta, to ja się tak nie bawie ! Rozumiesz ?! Mam tego serdecznie kurwa dość ! Wypierdalam stąd !
Przysięgam, jeszcze nigdy tak na nikogo się nie wydarłam. Sama byłam zdziwiona, że mój głos potrafi być tak silny i głośny. Ból gardła mam do dziś.
Potem zrobiłam to na co tak bardzo miałam ochotę wtedy w korytarzu. Bez ceremonialnie podeszłam do ciebie dając siarczysty policzek. Awww musiało boleć. Głowa odleciała ci aż w tył, a na policzku wciąż miałeś czerwony ślad po mojej dłoni. Twoje duże zielone oczy, w które zawsze tak kochałam patrzyć, były pewne zdziwienia i złości Nie byłeś mi dłużny. Pchnąłeś mnie, a ja od razu upadłam na podłogę. To pierwszy raz kiedy użyliśmy wobec siebie ręko czynów. Tak bardzo bałam się wtedy przy tobie płakać.
Potem zrobiłam to samo co wtedy w nocy. Z szafy znów zaczęły wylatywać moje ciuchy wprost do walizki.
-(T.I) Przestań-  Powtarzałeś na okrągło jak jakiś maniak.
Ciekawe czy pamiętasz co nastąpiło później. Wziąłeś mnie w swoje objęcia. Wyrywałam się z całych sił, ale ty byłeś silniejszy i miałeś tego świadomość.  Gdy tylko się trochę uspokoiłam znów doprowadziłeś mnie do łez. Przyszła pora na kolejne pranie mózgu. Mówienie mi jak to jestem zdana na ciebie i jak bardzo cię potrzebuję. Wiesz co ? Zadziałało. Zresztą po co ja ci to mówię. Sam doskonale to wiesz. Doskonale wiesz jak mną inteligentnie manipulować i jak wbić szpilki w moje słabe punkty. Jesteś w tym mistrzem.
-Przepraszam … To już się więcej nie powtórzy – szepnąłeś na odchodne po czym jak gdyby nigdy nic wyszedłeś.

12/7/13
Miną miesiąc od mojego ostatniego wpisu. Czy coś się zmieniło ? Owszem … na gorsze. Czasami wydaje mi się, że już nie wytrzymam. Pęknę i zabiorą mnie gdzieś. W jakieś specjalne miejsce. Miejsce dla nienormalnych. Pęknę i już nigdy nikt nie będzie mnie umiał poskładać. Bo to zostanie… zostanie już na zawsze w mojej głowie, choć nie wiem jak bardzo chciała bym zapomnieć. Twoje fanki nie dają mi spokoju. Odkąd pojawił się ten zasrany artykuł w ich małym światku wybuchła bomba atomowa. Ale wiesz co jest najlepsze ? Pomimo, że to była twoja wina i pomimo, że to ty mnie zdradziłeś, dla nich to była moja wina. To mnie oskarżały o najgorsze. To mnie wyzywały od najgorszych. To mnie niszczyły. Nie ciebie. Dla nich byłeś poszkodowany. Podobno to ja sama wepchnęłam cię w ramiona tej dziewczynie. Podobno to ja byłam zła dla ciebie, a ty miałeś mnie dość. Ciekawych rzeczy mogę się o sobie dowiedzieć. A co do nas, to chyba sam wiesz, że każdego dnia jest coraz gorzej. Dochodzi do coraz większych bójek. Za każdym razem coraz zacieklej i boleśniej. Za każdym razem w stronę drugiej osoby latają mocne słowa przekleństw i obrazy. Pamiętasz ile natłukliśmy szkła celując w siebie ? Ciągle marnujemy czas na wyzywanie się od najgorszych.Za każdym razem po pokoju latają walizki, ale wtedy ty znów wkraczasz do akcji. Mamisz mnie. Tak jak zawsze. Ale skoro masz te wszystkie panny, to po co ja cie jestem potrzebna ? Po co mnie tu więzisz ? Ahhh no tak … Przecież przed resztą  świata musisz zachować pozory normalności. Musisz udawać, że masz jedną dziewczynę, którą bardzo kochasz, a dziewczyny na jedną noc to nie twoja rzecz. A wiesz co jest najgorsze ?  Pewnie mało cię to obchodzi ale i tak ci powiem. Jak przyprowadzasz jedną z tych swoich panienek i po pijaku zabawiasz się z nią w pokoju obok. Robisz to tak głośno żebym słyszała. A co ja w tym  czasie robie ? Siędzę w kącie i płacze. Płacze tak głośno, że na pewno słyszysz. Popijając jeden z twoich na pewno drogich i wytrawnych alkoholi, chce to wszystko zagłuszyć, ale nigdy się nie udaje. To wtedy mam największą ochotę cię zabić … ciebie albo siebie. Nie wracasz już 2 dni. Boje się o ciebie. Ale znając życie, znów gdzieś zabalowałeś. A ja … ja siedzę w tym wielkim pustym domu. To jakaś pieprzona willa. No tak przecież dałeś za to 3 miliony… Przepraszam, że jestem taką niewdzięcznicą. Powinnam przecież czuć się uprzywilejowana. A teraz … Teraz siedzę na skraju basenu, czekając na ciebie. Mam ochotę przechylić się, wpaść i zaciągnąć się wodą. Szkoda, że nie mam odwagi.

6/10/13
Najgorsze dopiero nadeszło. Nadal nie mogę się z tego otrząsnąć. Wczoraj dowiedziałam się, że jestem w drugim miesiącu ciąży. Spodziewałam się, że chociaż tym razem zachowasz się jak należy i mi pomożesz. Ale pomyliłam się, to właśnie wtedy tak naprawdę przekonałam się, jak okrutny potrafisz być. Ale to chyba była ostateczna granica prawda? Gdy tylko wróciłeś powiedziałam ci o tym. Spodziewałam się wszelkich reakcji. Radości, zdziwienia, zagubienia … ale nie tego co wtedy przeżyłam.
-Co? Co ty do mnie mówisz ?- Zapytałeś z niedowierzaniem, ani na chwilę nie przestając świdrować mnie wzrokiem.
-Jestem w ciąży – Powtórzyłam, spuszczając głowę.
Twoje spojrzenie bolało. Cięło niczym nóż, całe moje ciało.
-No ale chyba nie zemną ?! – Po raz pierwszy podniosłeś wtedy głos.
-No a z kim ?! Myślisz, że ja się puszczam tak jak ty ?!
-A kto cie tam wie ?! Siedzisz w domu sama całymi dniami, to co ja mam myśleć ?!
-Jak możesz być tak podły ?!
-O nie moja droga ! Podła to jesteś ty, wymyślając sobie taki nonsens !
Szczerze mówiąc, nie mogłam uwierzyć, że to dzieje się naprawdę… Że ty naprawdę to wypowiadasz, a raczej wykrzykujesz te wszystkie słowa moim kierunku. Gdybyś to ty był dziewczyną, to chyba zgodzisz się, że to zdecydowanie ja mogła bym cię oskarżać o te wszystkie rzeczy. Ale ty mnie ?! Mnie, dziewczynę codziennie czekającą na ciebie i łudzącą się, że kiedyś przestaniesz robić te wszystkie świństwa.
-Ty gnoju ! – Krzyknęłam, łamiącym się tonem. Nie miałam już siły z tobą walczyć.
-Dosyć tego ! Nawet jak jesteś sobie w tej urojonej ciąży to na pewno nie zemną ! Jesteś, nic nie wartą kłamczuchą i pamiętaj nie wrobisz mnie w to dziecko ! A teraz wynoś się stąd ! Nie chce cię znać ! – Nie  przestawałeś, wrzeszczeć ani na moment. A później co zrobił dzielny tatuś ? Zbiegłeś ze schodów, wychodząc na zewnątrz. Walnąłeś drzwiami tak mocno, że szyby stłukły się w drobny mak.
A ja …? Upadłam wtedy na ziemię. Jak zwykle byłam tak słaba, że musiałam się rozryczeć. Nienawidziłam siebie za to. Nie nawiedziłam swojego płaczu. Wtedy jak nigdy chciałam się zabić. Skończyć z tym wszystkim na zawsze. Czy ja naprawdę wtedy tak wiele od ciebie oczekiwałam …? Jedyne czego wtedy pragnęłam, to, to byś pomógł mi podjąć decyzje, odnośnie dziecka. A ty co ? Wyparłeś się wszystkiego, zostawiając mnie z tym ogromnym ciężarem.

20/10/13
Bije się z myślami. Cały czas bije się z tymi okrutnymi myślami, które co chwilę przychodzą mi do głowy. Nie wiem co mam zrobić z dzieckiem. Raz jestem pewna, że usunę ciążę, za drugim razem, wmawiam sobie, że przecież nie mogę tego zrobić… Nie stać mnie na takie okrucieństwo. Może jednak dam radę go wychować ? Będę w tym wszystkim sama ale jednak dam radę ? A może urodzę,  a potem oddam je ludziom, którzy sami nie mogą mieć dzieci ?Nie mam pojęcia co mam zrobić. …Jeszcze teraz, gdy ciebie już przy mnie nie ma. Zrobiłam wtedy tak jak mi kazałeś. Ty na pewno miał byś jakieś magiczne rozwiązanie. Wyniosłam się. Ze swoich samodzielnie zarobionych oszczędności, udało mi się wynająć nie wielkie mieszkanie. Teraz znów muszę znaleźć pracę. Wtedy to przez ciebie ją straciłam. Pisałam … Niedługie opowiadania z dreszczykiem emocji do jednej z młodzieżowych gazet. Kurcze … wtedy miałam tam nawet stronę całą dla siebie. Ponieważ tak dobrze mi szło, pozwolono mi zająć się także grafiką tej jednej strony. Uwielbiałam to robić. Pisać i projektować, ale ty mnie tego pozbawiłeś. Wykańczałeś mnie psychicznie… Wtedy odechciewało mi się wszystkiego… Nie miałam siły na nic. Zresztą teraz jest tak samo … Ale teraz jestem zdana na siebie. Muszę sobie dać radę. A przecież, pamiętam jak sam nie mogłeś oderwać się od czytania moich wymysłów. Byłeś w zachwycie. Powtarzałeś, że mam prawdziwy talent i nigdy nie wolno mi z tego rezygnować. A co do ciebie … byłeś tutaj wczoraj. Nie wiem jaki cudem ale znalazłeś mnie.
–Czego tu szukasz ? –Rzuciłam zimnym tonem na powitanie.
-Przepraszam, poniosło mnie wtedy – Odpowiedziałeś jedynie, ani razu nie patrząc mi w oczy. Czyżbyś się bał ? Nie miałeś już tej odwagi, którą miałeś zawsze ?
Z kieszeni bluzy wyciągnąłeś grubą kopertę. Bez słowa mi ją dałeś. Co w niej było ? Sam doskonale pamiętasz. Jedynym słowem kupa kasy.
-Co to ma być ? - Zapytałam, zniecierpliwiona, na początku nawet nie domyślając się o co może chodzić.
-Pieniądze na … no wiesz… - Nie umiałeś dokończyć. Tak jak by zupełnie chodziło o coś zakazanego. Jak o jakąś rzecz … O której tak po prostu można zapomnieć i się pozbyć.
-Czyli jednak się przyznajesz ?! – Niemal, krzyknęłam, po raz pierwszy od jakiegoś czasu odczuwając nie wielką satysfakcję.
-Między nami to i może tak, ale nic poza tym … Właśnie dlatego ci płacę.
-Chcesz mi tym zatkać usta tak ? -Zapytałam z niedowierzaniem.
 Czyżbyś był naprawdę takim nie odpowiedzialnym dupkiem wierzącym, że te twoje pieniądze wszystko ci kupią ? Nie do wiary.
Nie odpowiedziałeś, zamiast tego odwróciłeś wzrok.
-Nie martw się, nie ośmieszyła bym tego dziecka przed całym światem, że ma takiego tatusia jak ty ! – Krzyknęłam tak, że echo rozniosło się po całej klatce schodowej.
-Co ?! To ty masz zamiar go urodzić ?! – Tym razem to podniosłeś wzrok. Ohh gdybyś tylko mógł zobaczyć wtedy swoją minę. Pełną niedowierzenia, złości i przede wszystkim strachu. Bałeś się.. Bałeś się, że pociągnę cię do odpowiedzialności. Dobrze wiedziałeś, że ja nigdy nie leciałam ani na twoje ani na niczyje inne pieniądze.
-No wybacz, ale to już na pewno nie twoja, sprawa co zrobię ! - Krzyknęłam na pożegnanie. Rzuciłam w ciebie tą twoją kopertą, z której kilka banknotów wylaciało, po czym zatrzasnęłam ci drzwi tuż pod nosem.

20/12/13
Tęsknie wiesz ?Nigdy się nie spodziewałam, że jeszcze to napiszę. Tęsknie za tobą jak cholera. Od tamtego razu, nie spotkałam cię ani razu. Już tu nie wróciłeś. A ja przecież nie mogłam pójść do ciebie. Już i tak zostałam dość poniżona przez ciebie. To już czwarty miesiąc, a ja nadal nie wiem co mam zrobić. Na usunięcie, jak się nie mylę jest już za późno. Jedyne co mi zostało to donosić tą ciążę. Zaczyna mi już widać brzuch … Czuje się okropnie. Gruba , brzydka i nikomu nie potrzebna. Teraz już zdecydowanie nie mam choćby najmniejszej szansy dorównać, tym modelką, z którymi się spotykasz. Ehh… tak jak bym kiedykolwiek miała. Nie wiem nawet co u ciebie słychać. Na Internecie piszą codziennie coś innego, ale oboje dobrze wiemy, że w tym jest zaledwie jedna trzecia prawdy. Ciekawe czy masz  już kogoś ? To znaczy takiego na stałe. A jak tak to też ją tak traktujesz ? A może odnalazłeś w niej swój ideał i jesteś wierny tylko jej ? Wiesz zaledwie piętro niżej mieszka młode małżeństwo z dzieckiem. Nie wiele starsze od nas. Nie wiem dlaczego, ale zawsze gdy siedzę, na ławce w parku, to spotykam też ich. I wiesz co ? Strasznie przypominają mi nas … nas za czasów kiedy było dobrze. Ciągle w mojej głowie pojawia się pytanie : Dlaczego my tak nie mogliśmy skończyć ? Czemu nie możemy skończyć razem i kochać naszego dziecka ?  Co takiego zrobiłam, że tak bardzo się ode mnie odsunąłeś ? Co takiego zrobiłam, że wybrałeś wszystkie te inne dziewczyny, a mnie zostawiłeś ? Bo jakoś nie mogę uwierzyć, że byłeś taki od początku.

20/12/13
Wczoraj na twitterze pojawiło się twoje nowe zdjęcie. Sam je dodałeś. A co na nim było ? Jak zwykle ty z jakąś dziewczyną, całujący się. A kim była dziewczyna ? Niegdyś moją najlepszą przyjaciółką… zagorzałą singielką … Sama przecież tłumaczyła, jak mam postępować bym nie została skrzywdzona … A teraz samami to zrobiła. Choć nie byliśmy już razem, ja i tak cierpiałam. Może nawet bardziej niż wtedy gdy mnie zdradzałeś, a ja byłam z tobą. A wiesz czemu ? Bo wtedy i tak wiedziałam, że przecież wrócisz do mnie… a teraz … Naprawdę nie mam już nikogo. W końcu złapały mnie potworne bóle. To dziecko … Coś było nie tak. Pogotowie zabrało mnie natychmiast do szpitala. Okazało się, że niewiele brakowało, a straciła bym jego lub ją. Bałam się wtedy…potwornie się bałam … jak nigdy … To wtedy po raz pierwszy zaczęło mi zależeć. Chociaż nie rozumiałam tego … Skąd nagle taki wstrząs ? Skąd to oświecenie ? Przecież do tej pory sama rozważałam zabieg usuwający. Ale w tej chwili … Gdy tak bardzo bolało a ja bałam się go stracić… Już wiedziałam, że nie mogę się poddać. To dziecko musi się urodzić. Może nie będę mogła się nim zająć, ale ono zasługiwało by żyć. Niczemu nie jest winne. Po dwóch dniach przyszli mnie odwiedzić nasi przyjaciele. Louis, Liam, Niall i Zayn. Byli wszyscy oprócz ciebie. Przepraszali, że wcześniej nie przyszli. Dopiero dziś się dowiedzieli, że wylądowałam w szpitalu. Ciekawe czy ty też wiesz ? Przyszedł byś gdybyś wiedział ? Tak bardzo chciałam mieć wtedy ciebie przy sobie. Nasi przyjaciele byli w szoku, że jestem w ciąży. O niczym nie wiedzieli. Nie martw się. O niczym im nie powiedziałam. Wiedzieli tylko tyle, że zerwaliśmy no i oczywiście o ciąży. Nie mogli uwierzyć w to, że ciebie nie ma przy mnie. Od razu wiedzieli, że to twoje dziecko. Nie musieli nawet pytać.
-Nie martw się (T.I) My już dopilnujemy, żeby Harry się tu zjawił – Zapewnił mnie Liam, który ani na chwilę, nie puszczał mojej dłoni.
-Zgadza się – Dodał Zayn.
Na każdej z ich twarzy, mogłam zauważyć złość i rozczarowanie tobą. Swoim najlepszym przyjacielem. Widocznie oni jeszcze nie znali cię z tej strony.
-Nie chce go tu – Skłamałam słabym tonem.
-To jego dziecko ! Ni powinien cię zostawiać !- Oburzył się Louis.
-Skąd wiesz, że jego ? – Zapytałam.
-Znamy cię (T.I) –Odpowiedział pewnie Niall.
I właśnie to mogę nazwać prawdziwą przyjaznią.  Ufali mi. Nie ważne co, oni zawsze umieli spojrzeć na sprawę trzeźwo i sprawiedliwie ocenić.

24/12/13
Wstrzyknęli mi kolejną dawkę leków uspakajających … To chyba właśnie dlatego jestem jeszcze w stanie pisać. Dziś stało się to … Dzień w którym otrzymujesz normalnie wymarzone  prezenty i wszyscy życzliwe składają ci życzenia, ja … straciłam pewną osobę. Stała się straszna rzecz… Kolejny raz złapał mnie straszny ból. Pomimo tego, że byłam w szpitalu, nie można było mi pomóc. Dziecko urodziło się martwe. No to co ? – Pewnie pomyślisz. Przecież, oboje go nie chcieliśmy. Los poszedł nam na rękę i sam zadecydował o życiu maleństwa. Ale ja jednak czuję ból … ból i tą ogromną pustą dziurę, która pozostała po stracie jego lub jej. Nie chciałam pytać o płeć … Nic by to przecież nie zmieniło. W monecie kiedy ja zdecydowałam się na urodzenie go … Los mi tak po prostu go zabrał. Nasi przyjaciele, dotrzymali złożonej mi obietnicy. Przyprowadzili cię tu. Byłam zdziwiona. Przecież dziś 24 grudnia. Na pewno miałeś jechać do rodziny i wspólnie z nią świętować ten specjalny dzień. Patrzyłam na was wszystkich ze spokojem. Chłopacy opuścili pokój. Zostaliśmy tylko ty i ja. Nie odezwałam się ani słowem. Wolałam patrzyć na twoje zmartwienie, które co chwile pojawiało się na twojej twarzy. Wiesz … ? Było to dosyć przyjemne. Już dawno nie widziałam w tobie tak ludzkich uczuć.
- (T.I) Postanowiłem wszystko naprawić – Zacząłeś, ani na chwilę nie spuszczając ze mnie wzroku.
Jednak ja ci w tym nie pomogłam. Moja twarz nie wyrażałam choćby najmniejszej emocji. To na pewno była zasługa tych leków.
-Jeśli tylko mi wybaczysz … Jeśli tylko mi na to pozwolisz … To obiecuję, że sprawię wszystko  co w mojej mocy aby było tak jak dawniej … Zajmę się tobą i naszym dzieckiem. Będziemy normalną rodziną tak jak zawsze planowaliśmy pamiętasz ? Będę cię kochał tak jak na to zasługujesz. I tym razem będziesz to tylko ty. Obiecuję ci to (T.I)
Wiesz ? Myślałam, że już nigdy nie skończysz mnie torturować tymi słowami … Gdybyś tylko wiedział … Boże. Może chociaż w tej chwili nie złamał byś mi serca. Przynajmniej tym razem było to nieświadome.
-Idz już – Szepnęłam, zachrypniętym głosem. Zbyt zmęczona na cokolwiek innego.
Twoja twarz posmutniała jeszcze bardziej. Nie pojawiło się na niej zdziwienie, tak jak się spodziewałam. Czyżby naprawdę ci zależało ? Czy naprawdę na nowo budzi się w tobie ten dawny chłopak ?
- Pozwól mi na to … daj mi tą ostatnią szansę. Przecież to nasze dziecko …
- Dziecka nie ma … Rozumiesz ? Nie ma – Przerwałam, ci nie mogąc już dłużej słuchać twoich zapewnień.
Szok. Tyle zdołałam wyczytać z twoje twarzy. Nie byłeś zdolny odezwać się przez kolejne pięć minut. Stałeś tam tylko, gapiąc się na mnie z otwartymi ustami.
Ale jak to… ? I kiedy …? – Szepnąłeś oniemiały.               
-Dziś rano – Odszeptałam, odruchowo łapiąc się za brzuch. Ale tam już nic nie było. Kompletna pustka.
Twoje piękne zielone oczy zaszkliły się. Boże … Czy ja naprawdę widzę w nich łzy… ? Nie możliwe. Przecież, w ostatnim czasie ty nie miałeś najmniejszych uczuć … Poza tym ty nie chciałeś tego dziecka. Co sprawiło taką nagłą reakcję ?
Jezuuu … (T.I) ja nie miałem pojęcia … przepraszam – Zacząłeś dukać, szybciej łapiąc powietrze.
-Wyjdź już stąd Harry, chce być sama – Odpowiedziałam ci stanowczo.
-Nie mogę teraz zostawić cię samej – Stawiałeś opór.
-Wyjdź ! – Krzyknęłam, wkładając w to tyle siły na ile było mnie stać.
Stałeś tam jeszcze przez chwilę. Patrzyłeś na mnie przez łzy. Wahałeś się, czy usiąść, na krześle tuż obok, mojego łóżka, czy jednak wyjść. W końcu spełniłeś moją prośbę. Odwróciłeś, się jeszcze raz by na mnie spojrzeć tymi szklanymi oczami, od których moje serce na nowo zaczęło bić mocniej. Jak bym widziała i spotkała na nowo … po raz pierwszy. Do końca czekałam aż odejdziesz. Chciałam rozpocząć pisanie. Moją już ostatnią notatkę, z życia z tobą. A teraz… Teraz nadszedł czas na pożegnanie.

Harry,
Ja odchodzę. Już dłużej tak nie umiem i nawet nie chcę. Na dalsze przygody nie mam już siły. Odchodzę ponieważ, ja już nie mam do czego, ani kogo wracać. Do ciebie ? To nie tak, że ja ci nie wierzę. Widziałam twój wyraz twarzy gdy obiecywałeś … Gdy obiecywałeś, że będzie dobrze. Po prostu tak jak dawniej. A później ten ból gdy dowiedziałeś się o dziecku. Twoje słowa były szczere. Ale chyba sam dobrze wiesz, że po tym co razem przeszliśmy, już nigdy nie będzie tak jak dawniej. A ja tylko o takim życiu marzę. Szczerze mówiąc myślałam, że uda mi się zapisać dużo więcej epizodów z naszego życia. Widocznie jestem za słaba… Za słaba aby żyć. Chcę żebyś wiedział, że nie żywię do ciebie urazy. Przecież wina zawsze leży pośrodku. Widocznie sama w jakimś  miejscu popełniłam nieodwracalny błąd, który tak bardzo nas poróżnił i oddalił od siebie. Mam nadzieję, że się zmienisz i już nigdy więcej  nie będziesz tak traktował żadnej innej dziewczyny. Bo to zostaje w psychice już na zawsze i towarzyszy na każdym kroku. Twoja dzisiejsza wizyta udowodniła, że jest jeszcze gdzieś w tobie dawny chłopak, który w pewnym momencie życia się pogubił … Bo chyba tak mogę to nazwać prawda ? Proszę cię, pójdź na jakąś terapię … Porozmawiaj kiedyś z kimś mądrym… Zmień się. Wierze, że komuś uda się przywrócić chłopaka w którym się zakochałam. Pamiętaj, że pomimo wszystko nie przestałam cię kochać … Ciekawe czy ty też choć trochę darzysz mnie jeszcze jakimś ciepłym uczuciem. Bo przecież był czas kiedy było naprawdę dobrze, prawda ?
Żegnaj.
(T.I)

Odłożyłaś notes na swoją poduszkę. Tak aby później mógł zauważyć, a potem odebrać  go bez problemu. Zamknęłaś oczy, gdyż właśnie miałaś zamiar wyciągnąć igłę, która stale przelewała w ciebie jakiś odżywczy płyn. Uhh udało się. Wolnym krokiem ruszyłaś w stronę łazienki, która była połączona razem z twoim pokojem. Nie mogłaś zastanawiać się nad ty co robisz. To tylko by cię rozproszyło  i nie dało wykonać przemyślanego zadania. Spojrzałaś w niewielkie lustro, które wisiało na wysokości twojej głowy. Co tam zobaczyłaś ? Przygnębioną, szarą twarz  z wielkimi fioletowymi sińcami pod oczami. Nic nie wartą dziewczynę, która ani trochę nie pasowała do tego świata. Uderzyłaś w  nie pięścią. Poczułaś ból, gdyż małe kawałeczki szkła rozcięły twoją skórę. Nie przejmowałaś się. Za chwilę miało nastąpić coś o wiele gorszego

.
Jak jakiś głupi wchodziłem co chwilę i wychodziłem ze szpitala. Chyba jeszcze nigdy nie miałem takiego dylematu. Wrócić tam czy nie ? I znów trzy kroki w przód a później w tył. Kurwa mać ! Co ja mam zrobić ?
- Wracaj do niej. Jak nie teraz to już nigdy – Doradził Liam, który cały czas obserwował moją walkę z samym sobą.
Nie musiał już nic więcej mówić. Wystrzeliłem z miejsca jak z procy. Niemal biegłem krętymi korytarzami, co chwila kogoś potrącając. Nie żeby specjalnie, po prostu to dziwne uczucie nie dawało mi spokoju. Coś kazało mi się pospieszyć. Być teraz przy niej. To właśnie teraz jak nigdy potrzebowała kogoś. Zwolniłem tępa, gdyż mój wzrok napotkał dziwną scenę. Lekarze i pielęgniarki co chwila wbiegali i wybiegali z jednych z pokoi. Mój Boże … To był pokój (T.I) … Co tam się mogło stać ?! Serce podeszło mi do gardła, by potem bić jak oszalałe. W końcu na nowo odważyłem się ruszyć dalej. Nigdy bym się nie spodziewał, że zastanę tam tak straszną scenę. Nie leżała już na łóżku, tak jak wcześniej. Jej już w ogóle nie było w pokoju.
-Zgon – To było ostatnie słowo które usłyszałem. Potem już nic nie było wstanie do mnie dotrzeć.
Obróciłem się na pięcie. Wzrok mnie mylił … Musiał. Bo to przecież nie tak … Nic się nie zgadzało. Przecież ty nie mogła byś … Nie zrobiła byś tego … Wszyscy tylko nie ty... Leżała tam, na tych zimnych szarych płytkach. Leżała we krwi … Własnej krwi z świeżo rozciętego nadgarstka, który w tej chwili było obandażowany już i tak przemokniętym bandażem. I jeszcze tyle szkła do około jej drobnego ciała. Rozbite lusterko jak mniemam. To właśnie nim to zrobiła. Nie wiedziałem jak długo jeszcze uda mi się ustać na nogach. Nie wiedziałem jak jeszcze mogę funkcjonować. Ostatni pochylający się nad nią lekarz wstał. Wstał i również jak pozostali zaczął coś notować. Już jej nie pomagali. Nawet nie próbowali. Tylko czemu ?! Podszedłem bliżej. Już tylko krok dzielił mnie od jej bladego ciała. Na policzku wciąż błyszczała jej samotna łza. Upadłem na kolana tuż przy niej. Jedna z dłoni od razu powędrowała mi do ust. Taki jakiś dziwny ludzki odruch gdy jesteśmy w szoku. Wszystko wydawało się dziać w dziwnie wolnym tępię aż w końcu nadszedł przełom i mogłem usłyszeć własne wrzaski
-Pomóżcie jej ! Co tak stoicie ?! Zróbcie coś !
-Przykro nam ale nastąpił zgon … Nie powinno tu pana być – Odezwał się jeden z nich. Ludzi którzy nawet nie kwapili się pomóc (T.I) … Mojej (T.I).
- (T.I) Obudź się ! Otwórz oczy ! No dalej ! – W dalszym ciągu można było słyszeć mój własny rozpaczliwy krzyk. Nie przestawałem nią potrząsać. Głupi liczyłem, że to coś da. Przywróci jej życie.
-Przecież wiem, że dasz radę ! Wierzę w ciebie ! No obudź się do cholery ! – Mój płacz był coraz głośniejszy, a rozpacz coraz bardziej pochłaniała całe moje ciało.
-Proszę pana ! Proszę się opanować ! Nie powinno już tu pana być – Ktoś próbował mnie od niej odciągnąć. Ale ja się nie dałem. Wywinąłem się mu.
Nie opuszczałem jej ani na moment.
- (T.I) No dalej ! Nie rób mi tego ! No błagam … Nie zostawiaj mnie ! – Stale błagałem, ani na chwilę jej nie puszczając.
Płaczu nadal nie mogłem opanować ani na chwilę. Ale wiecie co ? Ja wierzyłem. Ja cały czas wierzyłem, że ona mnie słyszy i w końcu jakoś zareaguje. Obudzi się. Wróci do mnie i przede wszystkim wybaczy mi to wszystko.
- (T.I) Ja ci obiecuję, że się zmienię … Będziemy jeszcze rodziną ! Będziemy mieć dzieci ! Tylko wróć ! Będzie tak jak dawniej ! Tylko wróć … błagam wróć !
Coraz bardziej opadałem z sił. Moje łzy mieszały się z jej krwią. Nie otworzyła oczu ani razu. Nie potrafiłem zrozumieć tak okrutnej gry z jej strony.
 -Przecież dobrze wiem, że ty tylko udajesz … Tak naprawdę śpisz, a to cała scena to tylko takie przedstawienie. Na pewno robisz to po to bym przejrzał na oczy… I służenie, ale teraz już koniec ! Musisz się obudzić ! Ja już wiem ! Ja już zrozumiałem błędy  (T.I)… błagam wróć – szeptałem bez chwili wytchnienia.
W końcu poczułem niewielkie ukłucie. To jeden z lekarzy coś mi wstrzyknął. Cokolwiek by ze mną zrobili i tak nigdy nie zapomnę co tu zobaczyłem i przeżyłem. Upadłem w końcu na ziemię. Teraz i ja leżałem na tych samych płytkach. Byłem tuż obok niej. Tak blisko … Resztkami sił podniosłem głowę na tyle, by móc ją pocałować w zimny policzek. Tym samym starłem  jej ostatnią łzę. Jeszcze nie wiedziałem, że to wtedy widzę ją po raz ostatni.
-Bo to tylko taka gra prawda ? Ty żyjesz ? – Pomyślałem usypiając.

Pół roku później.

W takim razie jak się czujesz czytając jej zapiski ? – Spokojnym tonem zadała pytanie, tak bardzo  podobne do poprzednich.
Szczerze mówiąc miałem już dość tego znęcania się nade mną. Mogli by mi dać już święty spokój. No ale przecież (T.I) tego chciała. Chciała żeby mi pomogli. Podobno potrzebowałem tej terapii.
-Normalnie, jakoś to do mnie nie przemawia – Odpowiedziałem szybko z ironicznym uśmieszkiem na twarzy.
Dziewczyna z niezadowolenie coś zapisała w granatowym notesie. Ciągle to robiła. Ciekawe czy w ogóle mnie słucha. Nowo upieczona pani psycholog. Ahhh za te widoki, można się przemęczyć. Ani na chwilę nie spuszczałem wzroku z jej długich opalonych nóg. Jak taka laska o wyglądzie modelki mogła wybrać takie nudziarstwo za zawód ? Ludzie są jednak dziwni.
- Czy kiedykolwiek ją kochałeś ? - Kolejne pytanie, które pomimo woli gdzieś w ukrytej przed całym światem głębi bolało.
-Ahh czy to ważne ? Przede mną siedzi ekstra laska, a ty każesz mi wspominać byłą dziewczynę, która jest nie żywa …
Jej zdziwione spojrzenie od razu padło na mnie. Zarumieniła się, a w jej oczach pojawiły się niewielkie iskierki. Jest już moja.
                                                                               ***********
-No kochana, jesteś boska, w tych sprawach, ale czas już na mnie – Puściłem jej krótki uśmiech, szybko wkładając na siebie ubrania.
Popatrzyła na mnie zdziwiona swoimi ciemnymi oczami. Wyglądała naprawdę uroczo z tymi rozczochranymi blond włosami. Ani na chwilę nie spuszczała ze mnie wzroku.
-Już idziesz ? – Zapytała rozczarowana.
- No niestety kwiatuszku, ale fanki czekają … - Odpowiedziałem.  Teraz to ja nie spuszczałem z niej wzroku. Tak jak myślałem. Na jej twarzy niemal natychmiast zagościła nutka złości. Ohh jak ja uwielbiam denerwować takie piękne damy.
-Zadzwonię do ciebie – Odezwała się, również wstając.
-Po co ?
-No wiesz … Myślałam, że się jeszcze spotkamy i bardziej poznamy … czy …
-Nie czekaj, czekaj, czekaj – Zaśmiałem się sięgając już po klamkę.
-Kochana, jutro to ja już będę miał inną. Nigdy nie robię tego z tą samą dwa razy – Puściłem jej oko po czym z uśmiechem wyszedłem zostawiając oniemiałą panią psycholog.
-Ale przecież mówiłeś, że się zmienisz ! - Usłyszałem jej zrozpaczony krzyk.
-  Chciałem… Ale dla niej. Tylko dla niej. I tak już zostanie.

wtorek, 28 maja 2013

Pomyłki, Pomyłki ...

Dla @yellow_Diamond_  Chciłabym żeby ci się choć troszeczke spodobało :)

Mam nadzieję, że wam też też chociaż troszke wpadnie w gust. Komentujcie i głosujcie :)


-Wszyscy jesteście tacy sami ! – Wrzasnęłaś na całe gardło.
Trzasnęłaś za sobą drzwiami, ani trochę nie ukrywając w jak podłym jesteś nastroju. Koniec z tym ! Wiecznym udawaniem, że jest ok i wszystko gra. Ciągłym podpasywaniem się pod twojego królewicza, który w gruncie rzeczy olewał cię szeroką falą. O nie ! Nie dasz się tak dalej zwodzić za nos. Nie będziesz dłużej zastępczą zabawką, którą można odstawić na półkę gdy tylko się znudzi.
- (T.I ) Zaczekaj ! – Krzykną za tobą, jednak ty ani myślałaś się zatrzymać.
Jego tupot zbiegających stóp, było już słychać na schodach. Nie zatrzymywałaś się ani na chwilę. On również nie miał zamiaru się poddać.
- Porozmawiajmy ! – Błagał, łapiąc cię za ręce, Ty stale się wyrywałaś.
- Nie mamy o czym !
Chłopakowi wreszcie udało się cie zatrzymać. Próbował nawiązać kontakt wzrokowy, jednak ty uparcie wpatrywałaś się w sufit.
- To nie ma sensu ! bez znaczenia ile będziemy o tym gadać to żadne z nas i tak nie zmieni zdania ! – Krzyknęłaś mu prosto w twarz.
- (T.I) przecież wiesz, że to ty się liczysz, nie Ona !
- Gdyby tak było nie postępował byś tak ! Co ty chcesz ze mnie idiotkę zrobić ?! – Jego słowa oburzyły cię jeszcze bardziej. Za jak bardzo upośledzoną psychicznie on cię uważał ?! Nie do wiary !
-(T.I) Błagam nie odchodź – szepną.
Mogła byś przysiąc, że przez sekundę coś błysnęło w jego oczach. Czyżby to łzy ? No nie ma co, talent do aktorstwa to On też ma. No po prostu nad człowiek  posiadający wszelkie zdolności.
-Po tym wszystkim co razem przeżyliśmy tak po prostu odejdziesz ?! –Tym razem to jego poniosły emocje. A może desperacja ?
No i tak jak się spodziewałaś … tych kilka słów wystarczyło by przełamać w tobie narastający lód. Sprawić, że serce zaczęło bić jak oszalałe a w głowie mieszanina wspomnień i kolejnych obrazów z nim w roli głównej. Dobrze wiedział jak uderzyć w twój czuły punkt. Ani na chwilę się nie zawahał by przystąpić do ataku.
- Wiesz co … ? Nigdy nie chciałam być czyjąś drugą opcją, a ty właśnie to sobie ze mnie uczyniłeś !
- To co kogo wybierasz ? – Zapytałaś z udawaną ironią, która miła przysłonić to jak bardzo ci na tym zależy i jak bardzo chcesz żeby to właśnie twoje imię wymówił.
Chłopak wpatrywał się w ciebie bezustannie z załamaną miną. Wasze twarze dzieliły zaledwie centymetry. Toksyczne, wręcz zabójcze sekundy płynęły. Robiło ci się coraz słabiej. Czas mijał a on milczał. Milczał i nawet nie myślał. Bo decyzję podjął już dawno.  Jego pierwsza łza spłynęła. Opuściłaś wzrok nie mogąc już dalej na niego patrzyć. Zbyt wielki ból sprawiały ci jego piękne oczy jak zawsze wpatrzone w ciebie, które potrafiły czytały z ciebie jak z księgi.
- Rozumiem – szepnęłaś, wyrywając się już z luźnego uścisku i ruszając w kierunku wyjścia.
Nie krzykną, nie złapał cię, ani nie poszedł za tobą w celu zatrzymania. Twoje kroki były coraz wolniejsze. Modliłaś się by zjawił się tuż obok i powiedział, że to pomyłka. Że to ciebie chce. Nic takiego nie nastąpiło. Ty odeszłaś, a on ci na to pozwolił.
Rok pózniej.
-Tak – szepnęłaś wymuszając delikatny uśmiech.
O tak, nawet na to nie było cię stać. Stoisz właśnie patrząc prosto w oczy swojego wybranka, zgadzając się na bycie jego. Tylko jego… Wszyscy w kościele patrzą na was z podziwem. Niektórzy nawet łzy szczęścia ronią. Przecież pasujecie do siebie idealnie. Kochacie się i nie widzicie poza sobą świata… Jesteście dla siebie stworzeni… Ale czy go kochasz ? Nie. To wszystko jest na pokaz. Okłamujesz wszystkich zebranych gości, a szczególnie jego. Chłopaka który, jest w tobie bez granicznie zakochany. Słodki, romantyczny może trochę naiwny, ale bardzo dobry człowiek. Czemu akurat jego musiało spotkać takie nieszczęście pojęcia cię za żonę ? Niegdyś przyjaciel w tej chwili mąż. Kajdanki w postaci obrączki na twoim palcu już zawsze będą ci przypominać, że już nawet w najskrytszych marzeniach nie możesz myśleć o nim … Zayn. Swoją pierwszą, jedyną i  prawdziwą miłość. Ten ślub to miała być taka zemsta. Odegranie się na nim. Tak jak by on w ogóle miał się o tym dowiedzieć i coś sobie z tego robić idiotko ! – Twój przeważnie cichutki głosik w głowie tym razem wrzasną na ciebie, tak, że aż zacisnęłaś powieki, pod którymi zbierały się łzy. Przecież to bez sensu ! Dopiero teraz, gdy jest już za późno uświadomiłaś sobie, że postąpiłaś jak jakaś rozwrzeszczano małolata, która zawsze musi postawić na swoim.  Ale On też się ożenił. To dlatego w tamten nie zapomniany wieczór się pokłóciliście. Miał ożenić się z dziewczyną już dawna narzuconą przez jego rodzinę pomimo tego, że on kompletnie nic do niej nie czuł. Zresztą co by powiedziały media ? To mogło kompletnie zrujnować jego karierę. Ona : Wysoka szatynka o pięknych jasnych oczach. Może na początku go zauroczyła, ale to Ona go omotała i to z siebie zrobiła ofiarę. Bo przecież według rodziców Zayna’a to on rozkochał w sobie biedną Katie, a później chciał rzucić dla okropnej (T.I). I tak o to wasza super szybka miłostkowata  historia się skończyła. Nie widziałaś go już ponad rok. On już na pewno o tobie zapomniał, choć obiecywał tak wiele, a to tobie złożyło się być idiotką i nigdy nie odkochać.  Odganiając nieprzyjemne wspomnienia, znów spojrzałaś na Matta. Chłopak momentalnie zbliżył się do ciebie. Widocznie nadeszła już chwila pocałunku. Pocałunku który już nigdy nie miał być od Zayn’a.

Stałem gdzieś w tyle, w najciemniejszym kącie. Nie chciałem by ktokolwiek mnie zauważył. Zobaczyć ją choć przez chwilę to wszystko czego pragnąłem. Choć by miał być to ostatni raz. Spuściłem wzrok gdyż młoda para właśnie miała się pocałować. Już wystarczająco duży ból sprawiały mi jej słowa zgody na to by być jego … jego, nie moja, tak jak kiedyś to razem planowaliśmy. Nic się nie zmieniła. Tak samo piękna i delikatna, pomimo swojego lekko zwariowanego stylu. Sukienka oczywiście do połowy uda w kolorze czarnym, mogę się założyć, że własnego projektu. Ciemne włosy spięte w niedbały kok, który jeszcze bardziej nadawał jej uroku. Cała ona. Ustalająca własną modę i mająca w nosie co powiedzą inni. Cechy za, które zawsze ją najbardziej podziwiałem. Na ślub zaprosiła wszystkich oprócz mnie. Dopiero od chłopaków dowiedziałem się o tym wydarzeniu.  Nie mogłem nie przyjść. Na początku złamało mi to serce, potem pomyślałem, że może to i dobrze. Ułożyła sobie życie i na pewno jest szczęśliwa. A teraz sam nie wiem … Tym samym zamknęła drzwi na jaką kol wiek szansę dla nas… Byłem głupi w ogóle o tym marząc. Szanse ?! Boże człowieku ogranij się !Co dzień zadawałem sobie pytanie. Jechać czy nie ? Przeprosić i poprosić na ponowny wspólny start czy nie ? Aż w końcu było za późno. Aż w końcu znalazłem się tu. Przez łzy spoglądam na nią ostatni raz. Najważniejszą osobę, którą straciłem przez własną głupotę. Teraz już wiem, że nigdy nie będę wstanie pokochać nikogo tak jak ją. Muszę stąd wyjść.

Ceremonia, a raczej przedstawienie dobiegło już końca. Z ulgą opuściłaś kościół, stale będąc obściskiwaną przez rodzinę i znajomych. Wszyscy ci gratulowali i życzyli powodzenia na nowej drodze życia. Wymuszałaś uśmiech i dziękowałaś, a tak naprawdę miałaś ochotę rzygać tęczom.
-Ludzie jesteście aż tak ślepi !? Nie widzicie jaka za mnie kłamczucha ?! Nie kocham go ! – Chciałaś krzyczeć i płakać w tym samym czasie. Jednak zamiast tego, uśmiechnęłaś się do wszystkich zapraszając na drugą część dzisiejszego rytuału czyli ‘’zabawę’’ Przecież teraz trzeba oblać wasze ‘’szczęście’’
-Hej (T.I) ! – powitał cię wesoły okrzyk.
Zaskoczona, momentalnie się odwróciłaś. To Harry, Louis, Niall i Liam uśmiechali się do ciebie promiennie.
-O mój Boże to wy !- Wykrztusiłaś, w jednej chwili ściskając ich wszystkich razem. Fala wspomnień natychmiast cię zalała. Było prawie tak samo jak kiedyś, a jednak … kogoś brakowało.
LI- Myślałaś, że zabraknie nas na takiej okazji ?! – Udał oburzenie.
-Nie, ale wy na pewno macie dużo ciekawsze rzeczy do roboty !
LO – Chyba żartujesz ?!
H - Jesteś naszą najlepszą przyjaciółką ! Nie moglibyśmy przepuścić takiej okazji !
N- Poza tym tyle jedzenia nie może się zmarnować – Zaśmiał się blondyn.
Zaśmiałaś się, patrząc na każdego po kolei. Tacy sami przystojniacy. Czy oni w ogóle się nie starzeją ? Oni również nie spuszczali z ciebie wzroku. Nie widzieliście się już około miesiąca. Oczywiście spotykaliście się co jakiś czas, ale już nigdy nie było tak samo. Niby brakowało w waszej paczce tylko  jednej osoby a zmiany były katastrofalnie duże.
-(T.I) Wszystko w porządku ? Nie cieszysz się ? – Oczywiście to Liam jako pierwszy zauważył, że coś nie gra.
To chyba On znał cię zawsze najlepiej. Zawsze wiedział, kiedy dzieje się z tobą coś złego. Niestety chłopak nawet nie zdawał sobie sprawy jak bardzo jego pytanie wpłynie na ciebie. Zupełnie jak by ktoś wcisną guzik z opcją ‘’ Płacz (T.I), masz być załamana ‘’ Do tej pory wszystko trzymałaś w sobie i nie wychodziło to ci najgorzej, ale teraz wszystko się posypało. Spojrzałaś na niego z wyrazem bólu, którego nie dałaś rady dalej ukrywać.
-Muszę się przejść, powiedzcie gościom, że was dogonię.
Szybkim krokiem, ruszyłaś już od dawna wygniecioną  ścieżką, która znajdowała się wśród obfitych drzew. Miejsc przypominało leśny park, który  z każdym krokiem był coraz obfitszy. Gdy tylko goście zniknęli z twojego widzenia przyspieszyłaś tępa, nogi doprowadziły cię do jeziora. Na pierwszy rzut oka wydawało się, że jesteś tam sama. Dopiero po chwili dojrzałaś sylwetkę jakiegoś mężczyzny. A raczej młodego chłopaka. Siedział samotnie przy samym brzegu wrzucając w wodę pojedyncze kamyki. Zajęty intensywnym rozmyślaniem nawet nie zauważył twojej wolno zbliżającej się tam postaci. Próbujesz wyostrzyć wzrok, ale i tak nic się nie zgadza. Z każdym najmniejszy krokiem obraz się nie zmienia. W końcu zamykasz oczy licząc do dziesięciu. Otwierasz je ponownie i nadal siedzi tam ON nikt inny jak ON. Serce wali ci coraz mocniej, a burza myśli nie daje ci trzeźwo ocenić sytuacji. W końcu zatrzymujesz się. Nie możesz się już bardziej zbliżyć. A co jeśli wszystko pryśnie i On też zniknie ? Co jeśli znów nie będzie ci dane cieszyć się jego widokiem przez kolejne lata ? A może już nigdy go nie zobaczysz ? Może jeśli zachowasz odpowiedni dystans to bańka jednak nie pryśnie ? Wiatr mocniej zawiał, uwalniając kilka kosmyków z twojej niesfornej fryzury. Od razu coś za szczypało cię w nosie, wywołując pojedyncze kichnięcie.  No tak znów zapomniałaś wziąć leki. Odkąd tylko pamiętasz jesteś uczulona na pyłki. Oczywiście jak zwykle wszystko musiałaś zepsuć. Zdziwione oczy chłopaka od razu się na ciebie przeniosły. Jego ciepłe brązowe oczy i twoje zimno niebieskie zeszły się na pół sekundy. W panice, odwróciłaś się szybko na pięcie będąc już gotowa na ewakuację.
-(T.I) ? - Szepną chłopak, jednak na tyle głośno byś usłyszała.
Nadal odwrócona do niego, obróciłaś się powoli. Chłopak nadal stał w miejscu, nie wiedząc zbytnio co ma zrobić z rękami. W końcu je opuścił. Widząc, że nic się nie zapowiada w ciągu najbliższych 5 minut postanowiłaś sama podjąć inicjatywę.
- Witaj – Powiedziałaś odważnie, szczerze uśmiechając się do niego.
- On nie był w stanie nic powiedzieć. Jego ciepłe oczy które zawsze roztapiały twoje serce zrobiły się jeszcze większe.
Kto by pomyślał że nawet po tak długim czasie nadal potrafił tak na ciebie działać. Przecież nie mógł aż tyle dla ciebie znaczyć … Nie po tym co zrobił i po tym ile czasu upłynęło… a jednak.
Podeszłaś do niego wolnym krokiem, ani na chwilę nie gubiąc swojego uśmiechu. Nie będąc zbyt pewna jak masz się z nim przywitać, najzwyczajniej w świecie stanęłaś na palcach, dając mu całusa w policzek.
- Miło cię znów widzieć – Wyznałaś, cały czas patrząc mu w oczy.
- To naprawdę ty  – Zdołał wyszeptać.
Uśmiechnęłaś się jeszcze szerzej, widząc zmieszanie i zdziwienie chłopaka. Widocznie nie tylko jego oczy się nie zmieniły. On sam wydawał się taki sam. Co tobie nie można było przyznać. Przez te lata sporo się zmieniło, nie tylko w tobie ale i w twoim życiu. Samo twoje powitanie z nim to udowodniło. Kilka lat temu to ty stała byś wkuta w miejscu i na dodatek pewnie jeszcze zawstydzona. To On przejął by inicjatywę.
- Z bliska jesteś jeszcze bardziej piękniejsza-  z komplementował, lustrując  cie wzrokiem od góry do dołu.
-Jak to z bliska ? – Zdziwiłaś się.
Chłopak dopiero teraz zrozumiał znaczenie przed chwilą wypowiedzianych słów.
-A no bo wiesz … bo ten … - Zaczął, się jąkać.
Widząc, ze nie spuszczasz z niego wzroku i z ciekawością czekasz na odpowiedz w końcu się poddał. Spuścił głowę biorąc głęboki oddech.
- Byłem w kościele – Wyznał, ze zmartwieniem wypatrując twojej reakcji.
-Byłeś tam przez cały czas ? – Zdziwiona robiłaś coraz większe oczy.
Chłopak kiwną jedynie głową.
- Widocznie nie znaczyło to dla ciebie zbyt wiele skoro nawet nie miałeś zamiaru się ze mną spotkać- Spuściłaś głowę, odwracając się do niego bokiem. Udawałaś że widzisz coś szalenie interesującego w pustym jeziorze.
- To nie tak, (T.I) – Westchnął chłopak, jak by padał ze zmęczenia.
-A jak ?! – Podniosłaś głos, na nowo patrząc mu w oczy, ale tym razem mrożącym spojrzeniem, co tobie wcale nie przychodziło z trudnością.
- Nawet nie wiesz jak było mi trudno – Wyznał pół tonem, spuszczając wzrok.
- Ah no tak ! Przepraszam bardzo, przecież ty jesteś zawsze taki delikatny ! – Wybuchłaś.
-Co małżonka z innym ci uciekła ?!
Widząc jego zdziwioną minę, sama zaczęłaś zastanawiać się nad tym pytaniem.
Co zgadałam ?! – Wykrzyknęłaś z ironią nie umiejąc opanować poirytowania i złości skrywanej latami.
-To ty nie wiesz … ? – Zapytał z dziwnym wyrazem twarzy.
Czyżby rozpacz ? Smutek wymieszany ze zdziwieniem ?
-Niby o czym ? – Zapytałaś zupełnie niczego nie podejrzewając.
Chłopak nadal milczał sam zbyt zaskoczony by wyjawić tajemnice.
- Ja się wtedy … - Nie mógł dokończyć.
- No co ? Nalegałaś głodna odkrycia sekretu.
Ja się wtedy, nie ożeniłem (T.I) – Wydusił w końcu.
- A kiedy ? Kontynuowałaś  do końca rozumiejąc co chłopak tak naprawdę chce ci przekazać.
- Nigdy – Odpowiedział jednym krótkim słowem, które wywołało nie małe przejęcie i  zaskoczenie wewnątrz twojego ciała.
Wypuściłaś głośno powietrze, nie mogąc wziąć kolejnego oddechu. Zupełnie jak by powietrze zmieniło się w gęstą galaretę, a świat na chwilę zatrzymał się przed oczami. Ani na chwile nie spuszczaliście cię z siebie dużych zdziwionych oczu które nie umiały dopuścić do wiadomości tego jak taka wiadomość mogła nie dotrzeć do ciebie gdy był na to czas … Gdy jeszcze można było wszystko uratować …
- (T.I) Przecież dobrze wiesz że to ty zawsze się liczyłaś- To on pierwszy się otrząsnął i był zdolny do rozmowy.
- Wiesz ja chciałem do ciebie wrócić …
- To trzeba było to zrobić- wybuchłaś przerywając mu.
Chłopak spojrzał na ciebie, nie ukrywając zdziwienia twoim zachowaniem. Sama dopiero teraz zrozumiałaś że to było idiotyczne poza tym co on musiał sobie o tobie pomyśleć !
Chciałem ale powiedziano mi, że masz kogoś- dokończył ze smutkiem w głosie.
-Kochasz go ? Zapytał z nie ukrywanym powątpieniem.
Podniosłaś równie szybko wzrok jak i odpowiedziałaś.
-Nie… To znaczy tak !- Poprawiłaś się chociaż wiedziałaś, że on tego i tak nie kupi.
Chłopak spojrzał na ciebie pytająco tak jak zawsze to robił gdy nie chciałaś wyjawić mu prawdy. Zaczerpnęłaś głęboko powietrza, zbierając się w sobie. Kłamać zawsze było prościej, gorzej później było wszystko odkręcać i wyjść na kłamczuchę. Zaprzeczyłaś kręcąc głową i ze wstydu ją powrotem opuściłaś. Byłaś pewna, że w jego oczach jesteś już spalona. Na pewno patrzy an ciebie jak na ostatnią osobę, z którą chciał by mieć coś wspólnego. Zamglonym przez łzy wzrokiem patrzyłaś na nierówno rozsypany żwir. Poczułaś na sobie na sobie ciepły uścisk. To On w taki sam sposób jak dawniej próbował dodać ci otuchy.
-To czemu to zrobiłaś – Zapytał cichym i spokojnym głosem.
- Bo byłam idiotką… Chociaż i tak miałeś się o tym nie dowiedzieć, to ja chciałam poczuć satysfakcję. Chociaż i tak byś tego nie poczuł, to ja chciałam żeby się poczuł tak jak ja wtedy … Chore prawda ? – Wyjąkałaś przez łzy.
-Czuje to – szepnął.
Zdziwiona podniosłaś na niego wzrok.
-Ale ty nie … Jak to ? – Zapytałaś ze zdziwieniem .
-Tak ( T.I ) … Kocham cię, nigdy nie przestałem – wyznał z lekkim uśmiechem.
Nie wiadomo nawet kiedy i jak, zamknął twoje zdziwione usta w gorącym i od lat wyczekiwanym pocałunku. Trwał on długo … Gdy tylko się od siebie oderwaliście łapaliście głęboko powietrze. Oczywiście to nie mogło wystarczyć Jego marynarka wylądowała gdzieś daleko a suwak sukienki był już rozsunięty do połowy.  Oboje klęczeliście na soczystej trawie, wiedząc, że i tak nic z tego nie Będzie. Wasze usta nie rozstawały się ani na chwilę, a palce walczyły z guzikami. Marzyłaś by spędzić z nim każdą chwilę, ale to nie wam było pisane.
- Stop, nie możemy – szepnęłaś mu na ucho, łapiąc jego dłonie w swoje.
- Wiem, odszeptał , jednak ani On, ani ty nie oddaliliście się od siebie. Oboje nie byliście na tyle silni.
- Musimy się nauczyć, żyć na nowo Zayn.
- Myślisz, że to możliwe ?
Nastąpiła chwila ciszy na zastanowienie się. Czy warto kłamać ? Skoro to wasze ostatnie spotkanie, to niech będzie to prawdziwe.
- Nie, odpowiedziałaś w końcu.
Chłopak nie wydał się nad zwyczaj zdziwiony, gdyż nikt tak naprawdę, nie musiał na to odpowiadać. Przecież było to oczywiste.
- W taki razie ucieknijmy ! Tylko Ty i ja ! Wtedy już nikt nas nie rozłączy ! – Wyznał podekscytowany, po nie długiej chwili zastanowienia.
Od razu zerwał się na nogi, z powrotem zapinając guziki koszuli. Zachowywał się tak jak by decyzja była już podjęta. Jak by nawet nie brał pod uwagę tego, że możesz się nie zgodzić.
-Ale Zayn …
-(T.I) wiem że może brzmię jak totalny świrus, ale to naprawdę się uda ! – Przerwał ci, coraz bardziej napalony na swój genialny plan.
-Mam pieniądze, nie będziesz musiała się niczym przejmować ! To my będziemy decydować o życiu !
-Zayn opanuj się ! Nigdzie nie jadę ! – przerwałaś jego napaloną gadaninę, która nie miała żadnego sensu. Przynajmniej dla ciebie.
Chłopak spojrzał na ciebie ze zdziwieniem, które potem przemieniło się w rozczarowanie i w smutek.
- Myślałem … przecież mówiłaś … że kochasz mnie.
- Bo tak jest ! Ale nie możemy po prostu wyjechać i stchórzyć… Musimy stawić czoła swoim mylnym wyborem i je przeżyć tak jak kiedyś sami przecież chcieliśmy … Niestety Zayn … te pomyłki są już na całe życie.
- Ale przecież oboje chcemy tego samego – Nadal walczył.
-Ale życie nie kręci się wokół nas ! Nie zawsze dostaje się to co się chce. Poza tym, wciągnęliśmy w to innych … Nie możemy znów postąpić jak bezmyślne dzieciaki. Za dużo już tego naważyliśmy … Limit wyczerpany.
- Chłopak spuścił głowę. Potrzebował chwili na przyswojenie wszystkich informacji, by wyciągnąć własne wnioski.
- Czas by dorosnąć – stwierdził z niechęcią, znów wpatrując się w ciebie.
-Teraz odejdziesz – Bardziej stwierdził niż zapytał.
Nie odpowiedziałaś. Zamiast tego podeszłaś do niego, ściskając go z całej siły. Niemal od razu odwzajemnił uścisk. Zupełnie jak by już nigdy nie chciał cię puścić. Ty czułaś to samo. Łzy coraz bardziej zbierał się w twoich oczach. Zacisnęłaś powieki, by szybko je odgonić. Nie czas na to …  nie teraz… nie przy nim. Dla niego musisz być silna. To już ostatni raz… dasz radę. Stanęłaś na wprost niego. Ostatni pożegnalny pocałunek. Chyba najlepszy w twoim życiu. Złapałaś go za dłonie.
- Zamknij oczy poprosiłaś.
Dobrze wiedział co chcesz zrobić. Oboje byliście świadomi. Uczynił o co go poprosiłaś. Staliście tak jeszcze przez chwilę. Pocałowałaś go delikatnie w policzek, po czym wyswobodziłaś swoje dłonie  z jego. Chłopak ani razu nie otworzył oczu .Przez łzy uśmiechnęłaś się do niego delikatnie choć on i tak tego nie widział. Szybkim krokiem odeszłaś, resztkami sił powstrzymując się by się nie odwrócić i nie wskoczyć w jego ramiona.

Otworzyłem oczy. Już jej nie było. Specjalnie nie otwierałem ich przez tak długi czas. Nie chciałem widzieć jak już po raz kolejny ją tracę i nie mogę nic zrobić. Wtedy mogłem … ale byłem zbyt głupi, a teraz było za późno. Ona miała rację. Czas by dorosnąć. Otworzyłem dłoń, w którą przed odejściem zostało mi coś włożone. Była to jej srebrna, ulubiona bransoletka z napisem Forever Yours. Tylko (T.I) i ja wiedzieliśmy co oznacza i jak duże ma znaczenie. I tak już zostanie.

sobota, 29 grudnia 2012

Imagin 11

Cześć ! Wiem, że trochę zbaczam z tematu, bo miałam dodać cz 3 imagina, jednak najpierw chciała bym dodać tego, a pózniej dokończyć tamtego :) To chyba mój najszysbszy imagin jaki napisałam w życiu. A to wszystko dla @yellow_Diamond_  :D Kochana, mam nadzieję, że nie zawiedziesz się jakoś bardzo na tym imaginie. Specjalnie dla ciebie :) Enjoy !!!!!!


Odkąd poznałaś zespół swojego brata jesteście nie rozłączni. Z każdym z chłopaków łączy cię osobna, nie powtarzalna wieź. Więzi, które wydają się być nie zniszczalne, bez znaczenia jak dużo upłynie czasu. To Harry jest tym gościem od dobrej flaszki. To z nim po raz pierwszy się upiłaś.  Zayn to twój osobisty stylista i doradca od udanych randek. Niall to chłopak zastępujący psychologa. Choćbyś  byś była w największym dole na świecie, On cię z niego wyciągnie. Liam to starszy brat, który na nowo wyciąga cię z kłopotów i jest jak lekarstwo na wszystkie twoje błędy. No i zostaje jeszcze Louis. To właśnie z nim masz najlepsze odpały. Z nim nigdy nie masz prawa się nudzić. Nie ma znaczenia to czy potem są konsekwencje. Nigdy nie żałujesz chwil spędzonych z Nim. To chyba właśnie z Louisem masz najlepsze kontakty. Często rozumiecie się bez słów. Jednak to tylko przyjaciel z czego się bardzo cieszysz. Dobrze wiesz, że wiązki wszystko niszczą. Nie ma tego luzu i wolności, którą dzielisz przyjaciółmi. A strata takich chwil, jakie spędzasz z Nim była by ogromna. Nie chcesz by Louis stał się wspomnieniem.  Niemal w podskokach przemierzałaś już mniej zadbane uliczki Londynu, które znajdowały się na skrajach centrum tętniącego życiem. Jak błyskawica wpadłaś na wielką posiadłość, po czym pokonałaś drogę do ciężkich mosiężnych drzwi  radosnym biegiem. Z nadzieją pchnęłaś je. Były otwarte.

- Hej chłopaki ! – Pisnęłaś.

- W kuchni ! – Odkrzyknęli chórkiem.

-No jasne, że w kuchni, pomyślałaś rozbawiona. Twój dobry humor ani trochę nie ustępował.  Wbiegłaś do kuchni skąd już z daleko można było słychać śmiechy i męskie głosy.  Zobaczyłaś uśmiechnięte twarze i szczęśliwy uśmiech  na twarzy Louis gdy dostrzegł twoją osobę.

- Co tam ? – Zagadał Harry, zajmując się swoim jedzeniem.

- Zakończenie mojej nieudaczności ! – Zaśmiałaś się nie mogąc już dużej utrzymać w sobie całej zgromadzonej radości.

-Panie Malik, dobra robota – przybiłaś z nim żółwika choć chłopak nie wiedział o co chodzi.

- Tak a co takiego zrobiłem ?

- Jutro idę na randkę !  - Już nie muszę zmieniać statusu na FB na : Forever Alone ! – Pisnęłaś z nadmiaru ekscytacji.

-Hej Louis wszystko ok. ? – Zapytałaś nie pewnie, widząc jak chłopak o mało nie wypluł wody którą właśnie miał zamiar przełknąć.

Jego oczy zrobiły się czerwone od kaszlu. Nie wiedząc jak się zachować poklepałaś go po plecach nie mając pojęcia jak ma to mu pomóc. Ale na filmach zawsze tak robili.

- Dzięki Louis, jeśli to miała być forma powiedzenia  ‘ Co ty ? Kto by z tobą chciał chodzić’  To wielkie dzięki za wsparcie – Udałaś oburzoną.

- Nie skądże- Wykrztusił cicho chłopak.

-To o co chodzi ?- Zapytałaś, nadal zaciekawiona jego nie typowym zachowaniem.

- Nic, gratulację – Niemal wycedził przez zęby, z zauważalną nutką złości, po czym szybkim krokiem opuścił kuchnie.

W pierwszej chwili chciałaś za nim pójść, jednak coś kazało ci zostać i lepiej zorientować się w sytuacji.

-Co go napadło ? – Spojrzałaś podejrzliwie na chłopaków, jednak oni spuścili głowy skutecznie unikając twojego wzroku.

- Halo ?

- Nie możemy ci powiedzieć – Rzucił Niall.

- Niall ty idioto – Rzucił załamanym tonem Zayn.

- Ejj chłopaki w co wy się bawicie ?! W przedszkolu jesteście ?

-Chyba musimy jej powiedzieć – Tym razem to Harry zabrał głos.

Liam jedynie kiwną głową.

-A więc słucham ? – Powiedziałaś lekko zniecierpliwiona.

N – No bo Louis …

H- Zachował się tak bo …

L- Sprawa jest taka, że …

Z – On tylko …

- Wysłowicie się w końcu ?! – Podniosłaś głos tracąc cierpliwość gdyż żaden z nich nie umiał się wysłowić i dojść do sedna sprawy.

- Louis się w tobie zakochał – Rzucił szybko Zayn, kończąc tym samym tortury pozostałym.

- Aha, bardzo zabawne.

Odpowiedz chłopaka nie wzbudziła w tobie żadnych uczuć.  Może trochę złości, przed zatajaniem prawdy co do zachowania Louisa.

-A tak na serio ? – Każdego z osobna  omiotłaś  poważnym spojrzeniem. Jednak oni na nowo zaczęli udawać, że są zbyt zajęci swoimi talerzami, by poświęcić uwagę tobie.

- To prawda ( T.I) – Liam jako jedyny, nie schował głowy w piasek.

- Ale to nie możliwe, my jesteśmy przyjaciółmi ! – Odpowiedziałaś bardziej przekonując tym samą siebie.

- Nie zauważyłaś ? – zapytał niepewnie blondyn.

-Niby czego ?

-Jak an ciebie patrzy, jak bardzo się cieszy na twój widok, ciągle o tobie mówi – Zaczął wymieniać Malik.

Z nadmiernych wrażeń, przyklapłaś na krześle, gdzie wcześniej siedział Louis. Trzęsącą się ręką nalałaś sobie wody z dużego dzbanku, przy okazji rozlewając trochę na stół.

-Chyba jest w szoku – szepną Niall.

- Nie, jak dla mnie jest wciągu przetrawiania informacji – Odszeptał Zayn.

- Nie, ona obmyśla dalszy plan – włączył się Harry.

- Ja nadal was słyszę – Zakomunikowałaś zachrypniętym głosem.

H- Co dalej ?

Z – Pogadaj z nim.

L – Nie lepiej daj mu trochę czasu.

N – Zrób dla niego ciasto !

Wszystkie spojrzenie powędrowały na Nialla, który smacznie pałaszował muf finkę.

-Stary jak to ma jej niby pomóc ? – Zapytał z powątpieniem Harry.

Blondyn wzruszył tylko ramionami.

-Przez żołądek do serca.

- Hmm może to nie głupie – Zamyślił się Styles.

Ty jedynie złapałaś się za głowę.

- Zwariowaliście. Lepiej pomyślcie co dalej.

- Cały czas to robimy ! –Oburzył się Horan.

- Super – zmierzwiłaś bezradnie rozpuszczone włosy.

-To ja bardzo dziękuję wam za pomoc, ale lepiej poradzę sobie sama. Pogadam z nim wieczorem, a teraz sama sobie muszę kilka spraw poukładać – Wyznałaś, wolnym krokiem opuszczając jadalnio kuchnię.

-Ejj (T.I) nie dąsaj się – dobiegł cię okrzyk, który zapewne należał do Harrego.

-Nie dąsam się !

-Próbowaliśmy ci pomóc !

-Doceniam ! – Odkrzyknęłaś.

Zatrzymałaś się na chwilę na schodach prowadzących na górę. To tam był pokój Louisa. Pewnie najwłaściwszą rzeczą było by tam pójść i wyjaśnić sobie wszystko, ale ty nie byłaś jeszcze na to gotowa. Czym prędzej wyszłaś na zewnątrz, opuszczając ich dom z wielkim ogrodem, który robił spore wrażenie. Sama nie mieszkałaś zbyt daleko. Spacer dobrze ci zrobi. Może Świeże powietrze pomoże ci bardziej w racjonalnym myśleniu.

Odtąd możesz Sb puścić jakieś smutne kawałki aż do końca opowiadania :) Moja propozycja to –

http://www.youtube.com/watch?v=LVsrP9OJ6PA



http://www.youtube.com/watch?v=de_b89e4nls


 *************

Zamknąłem się w pokoju, gdyż czułem, że nie dał bym rady tam wytrzymać. Tak bardzo ucieszyłem się na widok roześmianej ( T.I). Dziewczyna wyglądała na przeszczęśliwą, co i mnie wprawiło w dobry humor. Dopóki oczywiście nie dowiedziałem się powodu jej szczęścia. Czasami miałem ochotę walnąć Malika. To on zawsze zachęcał ją do randek. Ciągle tylko przesiadywali razem przed lusterkiem i uczył ją różnych dziwnych rzeczy . Potem jeszcze doradzał jak ma się ubrać i co mówić. Odkąd pamiętam ja i (T.I) jesteśmy przyjaciółmi. Jednak dopiero nie dawno uświadomiłem sobie, że czuję do niej coś więcej. Najgorsze jest to, że ona w ogóle tego nie zauważa. Nadal ma mnie jedynie za przyjaciela. Jeszcze jakiś miesiąc temu w ogóle by mi to nie przeszkadzało, jednak teraz to za mało. Każdego dnia to uczucie rośnie. Jednak nie chcę psuć tego co jest.  Wiem, że jej strata bolała by nie wyobrażalnie.

                                                                   **********************

*Następny dzień*

Wczorajszego dnia, a raczej wieczoru, nie odważyłaś się tam ponownie wrócić. Stchórzyłaś i nic nie masz na swoją obronę. Na dzisiejszą randkę oczywiście nie poszłaś. Nie byłaś wstanie. Zbyt zmęczona nie tyle fizycznie co psychicznie, całonocnym dołowaniem się i odsypianiem tego w dzień. Do tej pory tak naprawdę jeszcze to do ciebie nie doszło. Że niby Louis ?! Nie to jakiś śmieszny żart, który w rzeczywistości okazał się katastrofą. Ponownie nakryłaś głowę puchatą poduszką, głośno wypuszczając powietrze. Dochodziła już prawie 16.00 a ty nadal nie miałaś najmniejszej ochoty podnieść się z wygodnego łóżka i wychodzić z ciepłego domu. Jednak dobrze wież, że  nie możesz tego tak zostawić. Ostatnio denerwowałaś się tak bardzo gdy po największej imprezie swojego życia nie wracałaś przez 2 dni do domu, a twoja chciała wzywać FBI. Na szczęście teraz mieszkasz sama i już nie masz takich problemów.

                                                                                ******************

Niepewnym wręcz chwiejnym krokiem ruszyłaś przed siebie, pokonując wąską ścieżkę obsypaną brązowym żwirem. Serce zaczęło ci walić jeszcze szybciej i mocniej, gdyż spostrzegłaś, że przed tobą znajdują się te same drzwi. Drzwi za którymi czekały cię, nie lekkie chwile. W końcu podnosząc głowę, nie pewnie zapukałaś, cofając się o 3 kroki. Po jakiejś nie całej minucie otworzył Liam.

-Louisa nie ma – Uprzedził cię za nim ty w ogóle zdążyłaś otworzyć usta.

-Gdzie poszedł ?

- Nie mówił, wyszedł bez słowa.

Kiwnęłaś tylko głową, mając już zamiar odejść.

-(T.I) Nie jest z nim dobrze … Nie zwlekaj z tym – Wyznał cicho chłopak.

Ponownie kiwnęłaś głową, nic nie mówiąc. Ze spuszczoną głową odeszłaś zamykając za sobą wysoką bramę. Nie myślałaś długo, zanim w głowie odtworzyło ci się możliwe miejsce, gdzie może znajdować się chłopak. To tam zawsze przystajecie, wracając do domu. Taki kącik szczerych rozmów, przeprowadzanych przez prawdziwych przyjaciół. Do uszu nabiegał cie złowrogi szum wiatru, który poruszał bogatymi koronami drzew. Spojrzałaś niepewnie na niebo na, którym kryła się ciemno granatowa powłoka z której, z każdą minutą wydostawało się coraz więcej deszczu. Zarzuciłaś szary kaptura na głowę, któremu nie trzeba było długo by materiał zaczął namakać. Zdyszana dwudziesto minutowym biegu dotarłaś w końcu na miejsce.  Szarówka zamazywała dalszy obraz. Miejsce było nie zbyt ruchliwą ulicą, która znajdywała się na moście. Pod, którym wolno płynęła lodowata woda, żyjąca własnym życiem.

Podbiegłaś bliżej, rozglądając się na wszystkie strony. Zimny deszcz smagał twoją twarz, jednak ty nie miałaś zamiaru poddać się tak szybko.

-Louis ! Wrzasnęłaś, wyczekując odpowiedzi.

Jednak nic takiego się nie stało. Po chłopaku nie było ani śladu.

Spanikowana podbiegłaś do bariery, która chroniła przed otwartą przestrzenią.

-Louis ! – krzyknęłaś cienkim głosem, z jeszcze bardziej walącym sercem.

Ze strachem wpatrywałaś się w szumiącą wodę, jednak nie było żadnych oznak by chłopak skoczył. Jednak nie było także żadnych dowodów, że nie skoczył. Łzy stanęły ci w oczach. Razem z deszczem zaczęły spływać w jedność. Odwróciłaś się w nadziei, że go ujrzysz, stojącego tuż obok ciebie. Uśmiechnie się na twój widok i zacznie śmiać z tego jakom jesteś panikarom.  Jednak nic takiego się nie stało. Jedyne co cie otaczało to pusta ulica i rozszalały wiatr niosący deszcz. Po długiej chwili coś przykuło twoją uwagę. Gdzieś w nocnej czerni i ledwo palących się świateł latarni, zauważyłaś dziwny wypukły kształt leżący na samym środku ulicy. Zrobiłaś kilka kroków w jego kierunku. Kształt coraz bardziej przypominał, ciało człowieka. Mężczyzny …

-Louis ? – szepnęłaś nie pewnie, bardziej do siebie.

Chłopak leżał bez trosko na drodze. Jego całą uwagę pochłonęło gwieździste niebo. Sprawiał wrażenie całkiem odciętego od świata. Jak by nic po za tym się nie liczyło. Jak by właśnie leżał w wygodnym łóżku z słuchawkami na uszach i analizowała przeszły dzień.

- Louis ?! Czy ty zwariowałeś ?! Wstawaj ! – Wrzasnęłaś, rozpalona do złości.

Jednak chłopak nie odpowiedział. Nie zwrócił na ciebie najmniejszej uwagi. Jak by ciebie w ogóle tam nie było.

-Louis ! To jest ulica ! W każdej chwili może jechać samochód !

Nie mogąc wytrzymać, podeszłaś do niego bliżej i szarpnięciem złapałaś za rękaw luźnej bluzy.

-Louis błagam cię, rusz się ! – Zaczęłaś go szarpać i próbować  postawić na nogi, jednak on nie miał zamiaru choćby się ruszyć.

Miałaś wrażenie, że szarpiesz się z manekinem, który totalnie ma na ciebie wywalone.

- Połóż się – Powiedział cicho, gdyż ty o mało nie upadłaś do tyłu, w końcu puszczając jego rękę.

- Co ?! Zgłupiałeś ?! Jeszcze mnie chcesz zabić ?! – Krzyknęłaś obcierając mokrą twarz, rękawem który wcale nie był lepszy.

Chłopak oczywiście nie odpowiedział, ale także nie wykonał choćby najmniejszego posunięcia. Wiedząc, że nic nie wskórasz, nie chętnie wykonałaś jego prośbę. Z ciągnieniem ułożyłaś się tuż obok niego. Nawet nie poczułaś wody na której leżałaś. Lód,  który o można było porówna temperaturę betonu, zdominował.

- Przez ciebie dostanę zapalenia płuc – poskarżyłaś się, równie zadzierając głowę w górę, będąc ciekawa w co takiego chłopak się wpatruje.

Chłopak zachichotał cicho, nadal nie odrywając oczu z nocnego nieba.

-Myślę, że powinniśmy już iść, co jeśli nadjedzie samochód ?

-Zginiemy – odpowiedział niemal od razu, bez namiętnym głosem.

- Louis przerażasz mnie – szepnęłaś, czując jak serce na nowo o mało ci nie wyskakuje.

-Chciałam z tobą porozmawiać- powiedziałaś nie pewnie, lekko trzęsącym się głosem z nerwów.

-Powiedzieli ci – stwierdził, tonem, który nie zawierał choć by najmniejszej emocji.

- Tak – odszeptałaś, nie będąc pewna czy chłopak dosłyszał.

- To bez znaczenia. Wygłupiłem się.

Jego ton lekko zadrżał, co znacznie cię uspokoiło. Przynajmniej wiesz, że nie jest naćpany i jeszcze coś czuje.

Niebo było czyste, pomimo deszczu, który znacznie zaćmiewał ten obraz. Jeszcze chyba w życiu nie widziałaś tylu gwiazd w jednej chwili. Jeszcze ten księżyc dodający w pełni  czegoś szlachetnego. Delikatnym ruchem złapałaś zimną dłoń chłopaka. On również odwzajemnił twój uścisk. Odwróciłaś głowę w jego kierunku. Okazało się, że on również patrzy wprost na ciebie. Wasze oczy się spotkały. Nie musieliście nic mówić. Od razu ujrzałaś w nich łzy, które zapewne nie były kroplami deszczu. Jeszcze ten ogromny smutek łamiący twoje serce. Ból przyjaciela był twoim bólem. Jednak co mogłaś zrobić, gdyż to z twojego powodu on cierpi.

- Louis … przepraszam – tylko na takie słowa było cię stać.

Było tak jak by w jednej minucie odebrało ci mowę. Zawsze wygadanej dziewczynie i gotowej na wszystko.

-Nie obwiniaj się – szepną, nadal nie odrywając od ciebie oczu.

Jego druga dłoń, powędrowała na twój równie zimny policzek. Nawet nie zauważyłaś kiedy łzy bez opamiętania tobą zawładnęły.

- Nie płacz, będzie dobrze – Powiedział cicho, zbliżając powoli swoją głowę do twojej. W końcu wasze usta spotkały się na kilka pięknych sekund. Nie byłaś wstanie mu odmówić. Może nawet nie chciałaś ? Pocałunek był subtelny i krótki. Jednak najlepszy jaki kiedykolwiek dostałaś.

- Louis … ja cię tak bardzo przepraszam … ale… ale ja cię nie ….

- Wiem -  Odpowiedział przerywając ci, tak jak by te słowa za bardzo bolały, by miało prawo być dokończone.

-To dlaczego mnie pocałowałeś ? – Zapytałaś, lekko rozbawionym tonem.

- Przepraszam … musiałem – wyznał, na nowo odwracając wzrok, by zatopić go w nocnym niebie.

Niczym zahipnotyzowana, nadal tam leżałaś. Zimno czy deszcz, nie miały żadnego znaczenia. Już od tak dawna nie czułaś się w taki sposób… Nie wytłumaczalny sposób. Dobrze ? Wspaniale ? Fantastyczne ? Każde z tych słów nie miało, na tyle siły, by można, by nimi to opisać. Nie odrywałaś od niego wzroku. Nie mogłaś. Jakaś magiczna siła trzymała cię tam i mówiła byś nie odchodziła. Szeptała, że to tam właśnie jest twoje miejsce. Przy nim …  Na zawsze … Jednak wszystko prysło jak mydlana bańka, gdy tylko usłyszałaś coraz głośniejszy warkot, zbliżającego się ślinka. Otworzyłaś szerzej oczy, uświadamiając sobie, że to jakiś pojazd jedzie prosto na was. Jeśli się nie ruszycie, nie będzie za wesoło.

- Louis, coś tu jedzie ! – Szturchnęłaś chłopaka, który wydawał się nic nie słyszeć.

Chłopak spojrzał na ciebie zdziwiony.

-Chodź, zmywamy się stąd ! – Ścisnęłaś go mocniej za dłoń.

Oboje wstaliście, nie rozłączając dłoni, ani na sekundę. Dopiero gdy wstaliście, zauważyliście, jak blisko was jest pojazd, który nie miał zamiaru choćby zwolnić. Oboje chcieliście uciec na dwie różne strony, w ten sam sposób wasze dłonie uwolniły się z silnego uścisku. Nie mając czasu, oboje się rozdzieliliście. Tobie akurat przypadła strona gdzie nadal ciągnęła się bariera mostu.

- Louis ?! – krzyknęłaś, nigdzie nie widząc chłopaka.

Jednak on zniknął w gęstwinach lasu, który leżał po drugiej stronie.

- Nie wygłupiaj się ! Wracaj ! – Krzyknęłaś lecz było to na marne. Po chłopaku nie było śladu.

Nie marnując czasu, przebiegłaś na drugą stronę, gdzie jeszcze kilkanaście sekund temu, go widziałaś.

-Louis,! Wracaj ! – Krzyknęłaś przemierzając, gęsty las, co chwila dostając gałęzią lub liśćmi w twarz.

-Louis !

Po wyczerpującym biegu, w końcu upadłaś z barku sił. Oczywiście z twoim szczęście musiałaś trafić na gałąź, która rozdarła ci nogawkę jeansów. Szczęściem w nieszczęściu było tym, że nie  poniosłaś większych szkód. Z nadzieję rozglądnęłaś się jeszcze raz. Jednak wszystko co zauważyłaś, to wielkie drzewa, porośnięte gęstymi krzakami. Wyczerpana i poddana, stwierdziłaś, że nie możesz zrobić nic więcej. Jeśli Louis nie wróci, będziesz musiała zgłosić to na policję. A jeśli jemu się coś stanie … To będzie tylko i wyłącznie twoja wina. Ze łzami z którymi się podniosłaś, doszłaś do domu z płaczem. Pociągnęłaś za klamkę. Drzwi były zamknięte. Bez opamiętania zaczęłaś w nie walić. Płacz nadal nie ustępował.

-( T.I) Ratuj ! Louis chce z domu uciekać ! - Takimi słowami zostałaś powitana, przez rozstargniętego Harrego.

Westchnęłaś z ulgą, na wieść iż chłopak bezpiecznie wrócił.

- Boże co ci się stało ?! – Niemal krzykną.

Długa historia – westchnęłaś, wykończona dzisiejszymi wydarzeniami.

Jedyne na co miałaś ochotę, to położyć się, nawet na podłodze i już nigdy nie wstawać. Nogi same się pod tobą uginały ze zmęczenia.

-Stary, zwariowałeś ?! Gdzie niby jedziesz ?! – Dobiegł cię krzyk Zayna.

Z nie zrozumienie popatrzyłaś na Harrego, który nadal nie przestawał wlepiać w ciebie zdziwionego spojrzenia.

-Idz do niego – Powiedział tylko, z nadzieją czekając na twój kolejny ruch.

Nie potrzebowałaś więcej wyjaśnień. Najszybciej jak potrafiłaś wbiegłaś na górę. Krzyki dochodziły z pokoju Louisa. Nie czekając szarpnęłaś za drzwi. Twoim oczom ukazali się wszyscy oprócz Harrego, który musiał zostać na dole. Louis pakował się spokojnie, wrzucając ciuchy do walizki, która leżała na łóżku. Wszystkie rozmowy urwały się na twój widok. Jedynie Louis, nie przerywał swoich poczynań.

- Wyjdźcie – Poprosiłaś, przenosząc wzrok na bezradnych chłopaków.

Wszyscy bez najmniejszych sprzeciwień opuścili pokój zamykając za sobą drzwi.

- Louis ? – Zaczęłaś niepewnie.

In jednak totalnie cie olał, nie przeszkadzając sobie.

- Szukałam cię.

- Nie potrzebnie – odpowiedział, bezbarwnym tonem.

-Co ty kurwa mówisz !? – Wrzasnęłaś na całe gardło.

-Szukałam cię tam, biegając w kółko jak idiotka ! Jestem mokra i uflogana w błocie, a ty mi mówisz, że nie potrzebnie ?! – Oburzyłaś się, prawie czując jak gorąca para bucha z twojego ciała.

-Nie musiałaś się fatygować – Odpowiedział, tym samym nie czułym tonem, zasuwając walizkę z taką siłą, że o mało nie urwał suwaka.

Już miał wychodzić, ale ty mu na to nie pozwoliłaś. Najmocniej jak potrafiłaś złapałaś go za nadgarstek. Chłopak zatrzymał się na chwilę, by spojrzeć na ciebie spojrzeniem, które tak skutecznie skrywało wszelkie uczucia.

- Porozmawiajmy – Poprosiłaś, głosem na tyle spokojnym na jaki było cię stać.

Chłopak uniósł przez chwilę oczy ku niebu, jednak odpuścił i odłożył walizkę na panelową podłogę.

- Ja tu nie mogę zostać (T.I) – Wyznał cichym tonem.

- To przeze mnie prawda ? -  Zapytałaś, choć dobrze znałaś odpowiedz.

Chłopak oczywiście zaprzeczył kręcąc głowę. Lecz ty dobrze wiedziałaś, że robi to tylko na wzgląd dobrego wychowanie.

-Louis zostań ! To ja wyjadę ! Jeśli tylko sobie tego zażyczysz, to nigdy mnie nie zobaczysz! Zniknę z twojego życia !  - Zaczęłaś mówić z przejęciem, patrząc wprost na niego. On jednak unikał twojego wzroku

-Nie (T.I) ! Przestań ! – Przerwał ci, po raz pierwszy tak głośny tonem.

-A więc nie rozumiem – szepnęłaś płaczliwym tonem.

Chłopak w jednej chwili zjawił się przy tobie. Objął twoją twarz, tym samym patrząco po raz pierwszy od dłuższego czasu, prosto w oczy.

-Kocham cię (T.I) … - Wypowiedział niemal szeptem.

-I jestem świadomy, że to uczucie jest nie odwzajemnione… Dlatego muszę odejść. – Wyznał, niemal z cierpieniem.

-Nie rób tego, potrzebuje cię – szepnęłaś, z kolejną łzą która wbrew woli, wydostała się z twojego oka.

Chłopak nic nie odpowiedział. Nie był w stanie.

-Louis to, że cię nie kocham, nie oznacza przecież, że nie jesteś najważniejszą osobą w moim życiu ! – Nadal próbowałaś go przekonać, choć gdzieś w głębi sobie czułaś przegraną.

- (T.I ) Ty nie rozumiesz ! Patrzenie na ciebie sprawia mi ból ! Każda pojedyncza rzecz będzie przypominać mi o tobie ! Mam tego dość ,muszę zapomnieć !

-Zapomnieć o mnie ? – Zapytałaś piskliwym głosem, pełnym nie dowierzenia i bólu.

-Przepraszam … Może kiedyś zrozumiesz – Chłopak spojrzał na ciebie z miną męczennika, jak gdyby jego własne słowa raniły go równie mocno jak ciebie.

-To zostań chociaż do jutra,  nie ma sensu tłuc się w nocy – poprosiłaś.

W tej chwili jedyne na co  miałaś ochotę to najzwyczajniej w świecie podejść do Niego i przytulić. Jeszcze raz poczuć jego bliskość i zapach tych nie spotykanych perfum. Spędzić jeszcze dodatkowych kilka chwil z przyjacielem, którego lada chwila miałaś stracić. Jednak duma ci na to nie pozwalała. Nie po tym co ci powiedział. Nie po tym jak bardzo chce o tobie zapomnieć.

-Żegnaj przyjacielu – szepnęłaś opuszczając pokój, a co najważniejsze jego.

Razem z towarzyszącym płaczem zbiegłaś na dół, gdzie czekali na ciebie zaciekawieni chłopacy. Oczywiście na twój widok żaden z nich nie był w stanie wykrzesać z siebie słowa.

- Zostanie – Rzuciłaś tylko, po czym wybiegłaś z domu, nie chcąc być przez nikogo zatrzymaną.

                                                            **************************

*Rok później*

Oczywiście tamtej nocy to nie Louis wyjechał. Nie mogłaś na to pozwolić. Biorąc wszystkie winny i konsekwencję na siebie to ty spakowałaś walizki i wyjechałaś, zostawiając Londyn za sobą. Nie żałujesz tej decyzji. Dzięki temu Louis, mógł zostać z przyjaciółmi a twoja osoba nie musiała dłużej go nękać. Od tamtego czasu minęły równiutkie 12 miesięcy. Można powiedzieć, że dziś jest mini rocznica tego wydarzenia. Od tamtej pory wiele razy próbowałaś sobie ułożyć życie na nowo. Przestałaś liczyć wszystkie nie udane randki, które nie niosły ze sobą większych zmian. Zostałaś sama jak palec. Oczywiście żałujesz tego, że wtedy na ulicy nie posłuchałaś intuicji, która tak mądrze kazała ci z nim zostać. Gdybyś mogła cofnąć czas, zrobiła byś wszystko by znaleźć się jeszcze raz na tej samej lodowatej ulicy i odpowiedzieć mu tym samym. ‘ Kocham cię ‘ Obwiniasz się za to, że dopiero po tak długim czasie uświadomiłaś sobie, że to On jest osobą  z którą chcesz spędzić resztę życia i kochać bez warunkowo. Od trzech miesięcy obiecujesz sobie, że tam wrócisz. W ten sam dzień kiedy się rozstaliście. Jeśli jeszcze jest szansa, naprawisz wszystko za wszelką cenę. Bo życie bez niego, wydaje się bez celowe. Dziś jest słoneczny dzień. Coś unikatowego jak na Wielką Brytanię. Stoisz pod drzwiami, poprawiając czarną torebkę na swoim ramieniu. Podnosisz rękę by zapukać, lecz po chwili wahania opuszczasz ją. Strach jest taki sam jak wtedy, przed rozmową z nim. Czy w ogóle cię pozna ? Biorąc głęboki oddech, zapukałaś energicznie, w te same drzwi, które jeszcze rok temu waliłaś z płaczem i strachem o przyjaciela.

-Otworzył Harry, zupełnie tak jak wtedy.

-A pani to ? – Chłopak bez większego zainteresowania, wyczekiwał odpowiedzi.

Zachichotałaś, nie odpowiadając. Chciałaś by chłopak sam sobie przypomniał.

- (T.I) ? – Krzykną przejęty, robiąc oczy wielkości spodków.

Nie wiadomo kiedy wpadłaś w ramiona chłopaka, który nie miał zamiaru cię puścić.

-Ejj bo mnie udusisz ! – Zaśmiałaś się.

Chłopak niemal natychmiast cię puścił, jednak nadal nie spuszczał z ciebie wzroku.

- Ty urosłaś ?! Zdziwił się, z szerokim uśmiechem który nie opuszczał jego twarzy.

-Możliwe, gdy wyjechałam miałam nie całe 17 lat.

- Jest Louis ? – Zapytałaś cichym i niepewnym głosem.

Z  twarzy chłopaka od razu zgasł uśmiech, a pojawił się lekki smutek i współczucie.

-(T.I) Chyba musimy porozmawiać – stwierdził obejmując cię ramieniem i zaprowadzając do pustego salonu.

- Coś się stało ? – Zaniepokoiłaś się, nie będąc w stanie do końca odczytać odczuć z twarzy chłopaka.

-Nie do końca … - Zawahał się.

- Mów ! –Pospieszyłaś go,  nie będąc w stanie wytrzymać tej niepewności.

- Louis bierze ślub za dwa tygodnie – W końcu wyrzucił z siebie.

 I znów to łamane uczucie. Z jednej strony ulga, a z drugiej złamane serce. Zupełnie jak by rozprysło się na tysiąc kawałeczków. I ta świadomość, że nigdy nikt nie sklei go w sposób, w jaki było do teraz.

- Ja .. Ja przyjechałam tu, bo chciałam wszystko naprawić … Nie … Nie wiedziałam … - Wydukałaś ledwo łapiąc oddech.

Chłopak spojrzał na ciebie ze współczuciem, nie wiedząc co powiedzieć.

- Jest z nią szczęśliwy ?

- Chyba tak. Wydaje się miła – Powiedział, nie do końca pewnym głosem.

-Ja już pójdę – Powiedziałaś, w nadal nie opuszczającym cię szoku.

W jednej chwili się zerwałaś, by być już przy wyjściowych drzwiach.

- Nie poczekasz na Liama, Zayna i Nialla ?- Zapytał z nadzieją.

-Nie… przepraszam. Ale pozdrów ich ode mnie.

Styles kiwną głową, posyłając ci pocieszający uśmiech. Ty również spróbowałaś go odwzajemnić, ale ani trochę ci to nie wychodziło.

- (T.I) ? – Dobiegł cię znajomy głos, dochodzący ze szczytu schodów.

Odwróciłaś się gwałtownie, a twoim oczom ukazało się powód twojego przyjazdu. Chłopak stał na szczycie schodów, przyglądając ci się z zaciekawieniem. Serce, z którego zostały jedynie rozbite kawałki, na nowo zaczęło walić jak oszalałe. Jego widok tak bardzo cie ucieszył.

- To ja zostawię was samych – Powiedział cicho Harry, po czym zarzucając na siebie kurtkę, wyszedł na zewnątrz.

W domu zapanowała chwilowa cisza. To Louis odważył się na pierwszy kro. Szybkim krokiem zszedł z długich schodów, by znaleźć się tuż obok ciebie. Przez chwilę mierzyliście się zachłannym wzrokiem chcąc zauważyć każdą najmniejszą zmianę, która zaszła wciągu tego roku.

-Tak tęskniłem – Wyznał chłopak, mocno się do ciebie przytulając.

Zaskoczona jego zachowaniem, odwzajemniłaś uścisk równie chciwie. Nie mając ochoty już nigdy puścić.

-Zmieniłaś się – zauważył z uśmiechem, który ani na chwilę nie schodził mu z tak samo, a może nawet bardziej przystojnej twarzy.

Ahh te oczy. Jak zawsze ten sam blask, szczęśliwego dowcipnisia. Chłopaka z którym spędziłaś tak wiele czasu jako przyjaciółka. Dopóki on się w tobie zakochał i wszystko się zakończyło. Byłaś powodem jego cierpienia. Ale teraz to wszystko znikło. Poszło w nie pamięć. Chłopak wręcz promieniał szczęściem i życiem. Nie było sensu, wyjaśniać prawdziwego celu twojego przyjazdu tutaj. Nie mogłaś na nowo rozdrapywać starych ran. Jeżeli on będzie szczęśliwy to ty też… Może …

- Słyszałam o tobie i … - Zawahałaś się, gdyż właśnie uświadomiłaś sobie, że nie znasz imienia jego wybranki.

-Eleanor – Dokończył za ciebie, ani trochę nie obrażony twoją nie wiedzą.

-Gratulację – Powiedziałaś, z szczerym uśmiechem.

-Dziękuję.

- (T.I) Bo ja nigdy ci nie podziękowałem, ani nie przeprosiłem za to co …

-Daj spokój, nie wracajmy do tamtych czasów – Przerwałaś mu, na nowo chcąc nie chcąc odtwarzając w głowie te okropne chwile.

Louis nic nie mówiąc pokręcił głową po czym spuścił wzrok.

-Wstyd mi … Zachowałem się jak jakiś rozkapryszony bachor … To przeze mnie wyjechałaś- Wyznał z zauważalnym wstydem i pokorą.

-Nie Louis. To mi wstyd … Za to, że nie doceniłam tak idealnego i nie powtarzalnego chłopaka jak ty – Odpowiedziałaś nie stabilnym tonem, który w każdej chwili mógł się złamać od nadmiaru emocji.

- Co masz na myśli ? – Zdziwił się, wpatrując się w ciebie w tak nie odpowiednim momencie, gdyż ty za wszelką cenę próbowałaś ukryć łzy.

Ty jednak nie odpowiedziałaś. Zamiast tego złapałaś chłopaka mocno się do niego tuląc. On równie mocno cię uścisną.

-Ojjj nic Louis. Jedyne czego pragnę to, to byś był szczęśliwy – szepnęłaś.

-Jestem. Wiem, że Eleanor to ta jedyna. – Wyznał z zadowoleniem chłopak, nawet nie wiedząc jak bardzo ranią cie jego słowa.

- A ty (T.I) ? Jesteś szczęśliwa prawda ? – Zapytał z troską.

-Oczywiście- Skłamałaś, całkowicie dając upust swoim łzom, które nie chciały już się w tobie ukrywać.

Objęłaś chłopaka jeszcze mocniej, wiedząc, że już nigdy nie będzie ci dane być z nim tak blisko. Straciłaś swoją szansę rok temu. Nie mogłaś oczekiwać cudów. Przecież zawsze nie wykorzystane okazje się mszczą. Rozkoszowałaś się tą chwilą dopóki nie wypuścił cię z ramion.